List do redakcji. O zachowaniu pewnego funkcjonariusza Straży Granicznej słów kilka

Mam wielki szacunek dla formacji jaką jest Straż Graniczna. Przez prawie ćwierć wieku jako burmistrz Gołdapi ściśle i konstruktywnie współpracowałem zarówno z przedstawicielami SG w Gołdapi, jak w Kętrzynie i Warszawie. Z Komendantami Głównymi Straży Granicznej w Warszawie włącznie. Między innymi dzięki temu udało się nam uruchomić przejście graniczne Gołdap – Gusiew, co dało możliwość wzmocnienia struktur w Gołdapi. Dzisiaj jest to jeden z najbardziej cenionych budżetowych pracodawców w Gołdapi.

Noszenie munduru w naszej tradycji oznaczało zawsze odpowiedzialność, w tym odpowiedzialność za słowa. Oznaczało honor i prawość. Tym bardziej mi przykro, że jestem zmuszony napisać, że również w tej formacji pracują ludzie, którzy nie zawsze potrafią sprostać tym wymogom. Są to na szczęście absolutne wyjątki. O zachowaniu i postawie takim zupełnie wyjątkowym jestem zmuszony jednak napisać.

Zacznę od „prawdawnych” dziejów. Otóż w końcówce lat dziewięćdziesiątych, w wyniku jakiejś chwilowej słabości zdrowotnej i przepracowania znalazłem się w gołdapskim szpitalu z objawami silnego nadciśnienia. Została mi udzielona pomoc, do szpitala zabrało mnie pogotowie, a dyżur wtedy pełniła nieoceniona doktor Witkowska, która zdecydowała o zabraniu mnie do szpitala. Jeszcze raz Pani doktor dziękuję. Być może wtedy Pani uratowała mi, jeśli nie życie, to co najmniej zdrowie. Jednym słowem znalazłem się w szpitalu.

Ja sobie zdaję sprawę, że dla niektórych wizyta burmistrza w szpitalu stanowi pożywkę dla sensacyjnych wymian myśli, poglądów i wiadomości z „pierwszej ręki”. W rankingach plotek dość często się pojawiała wersja o sensacyjnym tzw. „skleszczeniu” się burmistrza w czasie nielegalnych miłosnych igraszek. Dowiadywałem się o sobie rzeczy, o które bym się nie podejrzewał. Wymieniano różne liczby tych sprawczyń moich chwilowych kłopotów, które miały kończyć się skomplikowanymi zabiegami chirurgicznymi. Najskromniejszy wariant mówił o jednej partnerce, ale mówiono również o trzech czy czterech specjalnie dla mnie sprowadzonych przedstawicielek płci pięknej naszego północnego sąsiada. Zapomniałem już o tym dawno, ale w żartach koledzy mi czasem dokuczają, żebym opowiedział o swoich „przeżyciach” bo oni mnie podziwiają i takie tam przyjacielskie docinki.

Mam rodzinę, czterech dorosłych synów z Ich rodzinami, dorastającego wnuka, dwie wnuczki i oczekujemy na kolejnego członka rodziny. Żarty z kolegami to normalna rzecz. Natomiast jako dziadek i ojciec i co tu dużo mówić burmistrz, który przez prawie ćwierć wieku prowadził Gołdap, nie mogę sobie pozwolić na bezrefleksyjne przechodzenie do porządku dziennego nad chamskimi wypowiedziami niektórych komentatorów, w szczególności takich, którzy noszą na co dzień mundur.

Noblesse oblige. Szlachectwo zobowiązuje.

A teraz do rzeczy. W ostatnich dniach ukazał się tytuł „Głos z Gołdapi”, który silnie wstrząsnął (nomen omen byłym funkcjonariuszem) burmistrzem Luto. Wydał on naprędce na swoim Facebooku oświadczenie. Mniejsza z nim, bo jak zwykle usiane ogólnikami i brakiem konkretów. Nie o burmistrzu Luto tym razem. Niech tam sobie pisze co chce.

Natomiast w sukurs przyszedł mu pan Paweł Balcewicz. Człowiek, którego kompletnie nie znam i który mnie nie zna. Poniżej przytaczam fragmenty zapisu burmistrza i komentarzy pod tym zapisem. Nota bene. Myślę, że burmistrz apelujący o masowe czytanie gazety i jej upowszechnianie liczył pewnie na potężny odzew. A tu raptem kilkadziesiąt komentarzy. Ale to już jego problem.

Pisze burmistrz między innymi:

Drogi Marku!! Wiem, że na emeryturze jest dużo wolnego czasu, ale czy warto go marnować na pisanie tego typu idiotyzmów (…) A Szanownym Panom raz jeszcze przypominam, że jest możliwość zorganizowania referendum i odwołania niedobrego burmistrza tylko do tego trzeba mieć ja_a

Nie jestem dla burmistrza „Drogim Markiem” i nie on jest od tego, by mi organizować czas. Ale o to mniejsza…

I tu objawił się pan Paweł Balcewicz, który w odpowiedzi na „głęboko przemyślany i jakże subtelny” tekst pani Żukowskiej objawił swoją wiedzę:

Komentarze:

 

Duży facet to i wiedza duża. Nie znam człowieka, więc postanowiłem do niego dotrzeć. Wymieniliśmy korespondencję na Messengerze, której zasadnicze fragmenty przytaczam. Tekst pogrubiony mój, kursywa pana Pawła Balcewicza

Jeśli miał pan odwagę napisać bzdury na fb, proszę wykazać odwagę i odebrać telefon. W przeciwnym wypadku, będę zmuszony podjąć kroki prawne. Ma pan szansę udowodnić, czy jest pan mężczyzną, który bierze odpowiedzialność za swoje słowa, czy chłopczykiem, który boi się konfrontacji. Czekam na kontakt. Marek Miros… 

I jeszcze jedno. Ja tego nie puszczę płazem. Nie pozwolę na szarganie mojego imienia i godności. Ma pan szansę wycofania tego chamskiego wpisu i przeproszenia mnie. Jeśli nie, to zacznę od pisma na ten temat do SG i równolegle do organów ścigania. Funkcjonariusz powinien mówić i pisać prawdę. Daję panu czas do jutra. Czekam na kontakt

Dzień dobry. Nie odbierałem telefonu od Pana ponieważ nie miałem żadnego połączenia. Nie mam Pana w znajomych dlatego takie połączenie mogło do mnie nie dochodzić. Nawiazując do Pana wiadomości nie wiem o czym Pan do mnie pisze? Nigdzie na Fb nigdy nie pisałem nic o Panu. Proszę mi przybliżyć sytuacje o jaką chodzi. Niestety nie mogę teraz rozmawiać gdyż nie mam zasięgu na tyle abym mógł prowadzić rozmowę z Panem. Czekam na wiadomość od Pana…  I proszę mnie nie straszyć bo od straszenia to są duchy. A na Fb wypowiadam się jako ja a nie funkcjonariusz. Ale nadal nie wiem o co Panu chodzi.

W odpowiedzi, by pan Paweł sobie przypomniał, przesłałem zrzut z ekranu z wpisem pani Żukowskiej i rzeczonego pana Pawła.

Z tego … wynika chyba, że chodzi o te dwa komentarze. Nie wiem co to ma wspólnego z Panem. Widzę tutaj swój komentarz z Fb który dodałem pod postem moje serdecznego kolegi Tomasza Luto. Ani post ani moj komentarz nie dotyczy Pana i nie jest tam nigdzie o Panu wspomniane także kończę rozmowę…

Pana wybór

O co Panu chodzi? Gdzie ja cos napisałem o Panu? Ma Pan jakieś problemy z czytaniem i zrozumieniem tekstu?

Powtarzam. Pana wybór. Ma Pan czas do jutra

Czego niby ma dotyczyć moj wybór? Pytam się po raz kolejny? O co Panu chodzi? Proszę mi wskazać dokładnie.

Ja nie należę do ludzi, którzy lubią donosić i robić komuś kłopoty. Pan mnie nie zna, ja Pana nie znam. Ale nie chcę Panu robić kłopotów. Natomiast każde dziecko w Gołdapi wie, o kim chodziły te chamskie opowieści… Ja nie pozwolę sobie na szarganie mojego imienia. Pan w tym samym miejscu napisze, że wpis zawierał nieprawdę i go usunie i żyj Pan sobie po swojemu. Tylko nie krzywdź Pan ludzi takimi informacjami…  I to jest ten Pański wybór. Proszę mnie nie zmuszać do wykonywania ruchów, których nie cierpię. Ale jeśli Pan nie wykona wobec mnie gestu, będę do nich zmuszony.

Nie wiem co każde dziecko w Gołdapi wie ponieważ nie wychowywałem się w Gołdapi. Nie wiem o jakich opowieściach Pan pisze i czego i kogo one dotyczą. Mieszkam tu od paru lat. Nadal mi Pan nie wyjaśnij dlaczego zwrócił się Pan do mnie? I co moj komentarz ma wspólnego z Panem? Wspomniałem o śmiesznym artykule który kiedyś czytałem opisującym jakieś tam wydarzenie nie związane z nikim kogo bym znał i kogo kojarzył. To chyba nic strasznego. Nie sugerowałem, że może kogoś dotyczyć także nie wiem dlaczego Pan odnosi się do tego komentarza. Pana nie znam i nie wypowiadam się o Panu. Nie rozumiem dlaczego Pan do mnie pisze i każe mi cos pisać i usuwać. Pisze Pan o szarganiu Pana imienia przeze mnie? Ja nigdzie nie wspomniałem nigdy o Panu Nie lubię jak się mnie oskarża o coś czego nie zrobiłem. Moze jeszcze raz spróbuje mi Pan dosłownie wyjaśnić o co Panu chodzi bo nie mam zielonego pojęcia. Napisze Pan dosłownie kiedy i gdzie obraziłem i wspomniałem o Panu

Niech Pan się bawi dalej. Ale już beze mnie.

Bawi? To Pan mnie o cos oskarża i nie potrafi mi wyjaśnić o co Panu chodzi?

I tak mniej więcej wyglądała „wymiana myśli” między nami.

Duży mężczyzna, który na co dzień nosi polski mundur, zachowuje się jak chłopczyk w krótkich majtkach, który przyłapany na brzydkim uczynku, mówi, że to nie on.

Po co o tym piszę. Bo nie zawsze mam siłę, by bronić się przed insynuacjami na mój temat. Kiedy byłem osobą publiczną, zdawałem sobie sprawę, że muszę mieć grubszą skórę, bo takie obowiązują reguły. Teraz jestem osobą prywatną. Nie chce mi się ciągać z nikim po sądach. Dlatego wybrałem taki sposób. Potraktujcie to Państwo, jako głos doświadczonego człowieka o poziomie niektórych wpisów w Internecie i przekonaniu, że jest się bezkarnym. Czy to do pana Pawła Balcewicza i jemu podobnych dotrze? Nie wiem. A panu, panie Pawle jeszcze raz pozwolę sobie przypomnieć. Noblesse oblige. Szlachectwo zobowiązuje.

Bo i w mundurze, i za przeproszeniem w gaciach jest Pan publicznym funkcjonariuszem, a przez to osobą publiczną. I to Pan powinien mieć „grubszą skórę”

Marek Aleksander Miros

Fot. pixabay.com

 

 

 

 

 

 


Aktualności

Powiązane artykuły