Historia. Tragiczna historia Heinza Janello – pruskiego rodaka z Rogajn

Książka Grażyny Kowalewskiej „Rodem z Rogajn”, oprócz kroniki przedwojennej szkoły, zawiera kilka interesujących opowieści. Jedną z nich jest historia, pochodzącego z okolic Rogajn, Heinza Janello,  który na granicy z DDR, 2 marca 1951 roku, został zabity w zachodniej części Berlina przez amerykańskich żołnierzy.

 

Historia, którą tu zamieszczamy, nie jest tłumaczeniem, nie pochodzi, jak poprzednie, z pruskiej książki. Odkryta jest przez Andrzeja Bogdana, tłumacza tych niemieckich dokumentów. Informacje te pochodzą z internetu i odnalezionych artykułów prasowych – „Junge Welt” (1981 r.).

Oto jeszcze jedna historia byłego mieszkańca Rogajn. Urodził się w Prusach Wschodnich w powiecie gołdapskim, parafia Dubeningen, we wsi Rogainen.  Na podstawie dostępnych materiałów ustaliliśmy, że pochodził z siedliska tuż przy granicy z Polską, w pobliżu dzisiejszego gospodarstwa Grzędów.

Sierżant Werner Schmidt  i Heinz Janello

Sierżant Werner Schmidt i jego kolega Heinz Janello byli jednymi z pierwszych bohaterów propagandy SED (Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec – Sozialistischen Einheitspartei Deutschlands), jako ofiary śmiertelne na granicy DDR. 2 marca 1951 roku zostali zabici w zachodniej części Berlina przez amerykańskich żołnierzy.

Junge Welt (Świat Młodych) – gazeta wydawana przez Freie Deutsche Jugend (FDJ, Wolna Młodzież Niemiecka) – pisała o nich w rocznicę 30-lecia zdarzenia w 1981 roku pod takim tytułem: „Napadnięci na zachodnim terytorium Niemiec, gdzie zostali bestialsko zamordowani”.

Heinz Janello

 

Janello urodzony 21.12.1931 roku w Rogajnach, rozstrzelany został 2 marca 1951 r. Miejsce zabicia: Obersuhl (Hessen). Pochodził z wielodzietnej rodziny robotniczo-chłopskiej. Rodzina po wojnie przybyła z Prus Wschodnich i osiedliła się w Muhlausen. Janello był członkiem FDJ i Przyjaźni Niemiecko-Radzieckiej. Do czasu wstąpienia do policji społecznej w roku 1950 pracował na gospodarstwie, by wesprzeć swoją rodzinę. Najpierw został przeszkolony politycznie. Jego nastawienie do porządku demokratycznego było zawsze pozytywne, o czym wspomniano w nekrologu.

Są różne wersje tego, co działo się wieczorem 2 marca 1951 roku na granicy Obersuhl. Według pierwszej, podawanej przez kompanię graniczną Gerstungen – ci dwaj policjanci graniczni, należący do patrolu IV Komando Untersuhl, pełnili służbę i zostali ok. godz. 22.30 zastrzeleni przez amerykańskich żołnierzy.

Przebywali w przygranicznym domu w Obersuhl i zostali wciągnięci na zachodnią stronę niemieckiej granicy. To miejsce było kontrolowane przez amerykańskich żołnierzy. Schmidt został zastrzelony strzałem w głowę, natomiast Janello dostał postrzał w klatkę piersiową. Ciężko rannego zabrano do urzędu burmistrza w Obersuhl, gdzie zmarł. Następnego dnia rano komisarz policyjny, Kunze, otrzymał taką informację od zachodnioniemieckiego celnika, który przekazał mu łuskę wystrzeloną z pistoletu maszynowego jako dowód. Media DDR uznały, że to był mord. Oznajmiła to gazeta Cuxhavener Zeitung 15. 03.1951 r.

Władze Frankfurtu. n/Menem ogłosiły swoją wersję zdarzenia, według której dwaj policjanci graniczni DDR przebywali jednym z domów w mieście Obersuhl. W momencie, gdy jeden z nich wyciągnął broń, został zastrzelony przez amerykańskiego policjanta granicznego, natomiast drugi został ciężko ranny podczas próby ucieczki z miejsca zdarzenia. Później jego zwłoki zostały znalezione przez patrol na terytorium Hesji.
Urząd Propagandowy Związku Radzieckiego twierdzi, że tych dwóch policjantów granicznych zostało zastrzelonych na terenie radzieckiej strefy, a następnie przeciągnięto ich na teren Berlina Zachodniego.

Ponad 10 lat po tym wydarzeniu, między 13 a 16 września 1963 roku na granicy DDR koło Untersuhl na Zachód został wystawiony bilbord propagandowy o morderstwie Schmidta i Janello. Jego treść wskazywała, że amerykańscy najemcy zamordowali wspomnianych policjantów granicznych i że morderców kara nie minie.

Władze Frankfurtu n/Menem ponownie podały swoją wersję przebiegu zdarzenia, tym razem bardziej szczegółową.
Według nich Schmidt i Janello bardzo często odwiedzali tam telefonistkę, która pracowała w budynku tuż przy granicy. 2 marca 1951 roku, kiedy patrol amerykańskiej policji wszedł do tego domu, aby aresztować jednego z mieszkańców podejrzanego o szpiegostwo, wschodnioniemieccy pogranicznicy chcieli chwycić swoją odstawioną broń i w tym momencie druga strona oddała strzały.
Inną wersję tego wypadku przedstawiła w dnia 4 marca 2011 roku gazeta (HNA). Według niej najemca mieszkania w Obersuhl w przygranicznym domu, Erich Eisenberg podczas przesłuchania w grudniu 1989 r. przekazał w protokole burmistrza Obersuhl: „Policjanci weszli do budynku tylko chwilę, ogrzać się i zapalić papierosa, ale nie byli w mieszkaniu mężczyzny podejrzanego o szpiegostwo. Kiedy amerykańscy żołnierze weszli do środka, chcieli tych policjantów wziąć do niewoli, aresztować. Ci z kolei próbowali uciec i zostali zastrzeleni. Jeden z nich zmarł na korytarzu, a drugi na ulicy. Wcześniej nigdy żaden żołnierz DDR nie był w domu domniemanego szpiega”.
W tym wydaniu gazety cytuje się krótki raport Ericha Timma: „3 marca 1951 r. o godzinie 16.00 dowództwo sił amerykańskich przekazało zwłoki Policji Ludowej”.

Tyle na ten temat mówi historia i notatki prasowe, kilka wersji o przypadkowej śmierci rodaka z Rogajn. W tak tragiczny sposób zaistniał „nasz Heinz” w międzynarodowej przestrzeni medialnej i politycznej. Śmierć bezsensowna, zapewne przypadkowa, nikomu niepotrzebna. Tak do końca nie wiadomo, która wersja jest prawdziwa i które z opisywanych wydarzeń jest faktem. Wydaje się jednak, że ci dwaj policjanci znaleźli się w miejscu, gdzie nie powinni być, a reszta okoliczności pozostaje mało istotna. Gdyby nie to, że tam przyszli, gdzie znalazł się patrol amerykański, całe to zdarzenie nie miałoby miejsca. Stało się jednak pechowo, doszło do tragedii, być może taki był zaplanowany dla nich los. Chłopak rodem z Rogajn zginął w wieku 19 lat, gdy dopiero wchodził w dorosłe życie. Kilka lat wcześniej wraz z rodziną musiał opuścić swoją wioskę i rodzinny dom przed zbliżającym się frontem. Uciekał stamtąd przez złym losem, przed śmiercią, a ona dopadła go tu, niby już ocalonego, gdzie się jej absolutnie nie spodziewał.

Jak wynika z prezentowanej wcześniej kroniki, wśród ofiar II wojny światowej z Rogajn, było jeszcze jego dwóch braci w wieku 22 i 30 lat, którzy zginęli na froncie wschodnim.

Cóż można więcej powiedzieć? Trudno sobie wyobrazić ich matkę, jej bezgraniczny ból. W krótkim czasie straciła trzech synów, wychowanych na pewno w niełatwych warunkach, a potem kolejno oddawała ich złemu losowi, swojej ojczyźnie i wyniszczającej wojnie. Czyżby Niemcy nie przewidzieli, że oni też muszą złożyć ofiarę tej wojnie w wyczekiwaniu podbitych kolonii, poszerzenia przestrzeni życiowej, by mogli dostatnio żyć? Ludzie stąd na pewno byli silni, zahartowani i odporni na przeciwności losu. Jednak, czy aż na takie? Chyba nikt nie może się spodziewać śmierci czterech synów z jednej rodziny. To byłoby jakieś fatum, a jednak tak się stało To była cena, którą przyszło niektórym Niemcom zapłacić. A tak po ludzku… zwyczajnie… serce się kraje, żal młodych ludzi, współczucie, wyjątkowo pechowa rodzina.

Źródło: https://www.fu-berlin.de/sites/fsed/Das-DDR-Grenzregime/Todesfaelle-im-Grenzdien/Janello_Heinz/index.html

Powiązane artykuły