Pisma dotyczące odstąpienia Gminy Gołdap od umowy z dotychczasowym wykonawcą Zakładu Przyrodoleczniczego dotarły do naszej redakcji kilka dni temu. Biorąc pod uwagę, szerszy (niż tylko zawarty w opinii biegłego) kontekst, pozwoliłem sobie na uzupełnienie.
Nawiązując do wad, które powstały (zdaniem inwestora) z winy wykonawcy, już na początku nasuwa się prosty wniosek, na co wpadłaby pewnie większość osób zainteresowanych, czytających (dostępne do tej pory i dotyczące tego problemu) pisma.
Co na początku budowy robił urzędnik (lub urzędnicy), którego zadaniem było skrupulatne kontrolowanie realizacji inwestycji i porównywanie wykonanych prac z projektem? W rzeczywistości opinia biegłego obciąża przede wszystkim inwestora i pierwszego inspektora nadzoru (pracownika urzędu), którzy doprowadzili do wykonania obiektu inaczej niż wynikało to z projektu budowlanego, którego nie przekazano kierownikowi budowy.
Czy biegły określając ewentualne wady powstałe z winy wykonawcy brał pod uwagę to co działo się z obiektem zimą, kiedy budynek nie był ogrzewany?
Rzeczą tu najśmieszniejszą jest odstąpienie przez Gminę Gołdap od umowy z wykonawcą, podczas gdy wykonawca rozwiązał już umowę wcześniej.
Oczywiście, inwestor podał swoje powody w piśmie uzasadniającym swoje odstąpienie od umowy, która już dawno nie obowiązuje (te dokumenty dołączamy pod tekstem).
Jeden z wymienionych powodów jest taki, że jakoby kierownik budowy prowadził budowę bez dokumentacji projektowej. Z dotychczasowych pism i informacji pochodzących z dodatkowych źródeł wynika, że kierownik posiadał dokumentację, która pochodziła z Urzędu Miejskiego. Tyle że zatajono, iż jest ona inna niż ta, na podstawie której uzyskano pozwolenie na budowę.
Kolejny powód – że jakoby wstrzymanie prac nastąpiło bezpodstawnie. Z tego co wiemy – kierownik budowy miał nie tylko prawo, ale obowiązek wstrzymać budowę, gdyż nie mógł realizować jej zgodnie z projektem, którego inwestor mu nie przekazał. Gdyby natomiast jej nie wstrzymał, podlegałby odpowiedzialności karnej za świadomą realizację samowoli budowlanej. A Gmina Gołdap na realizację tej inwestycji rozpisała przecież przetarg.
Między innymi z tego wynika, że zejście wykonawcy z budowy było słuszną decyzją. Nie było przecież żadnej nowej dokumentacji, na podstawie której można było prace kontynuować. Naniesienie zmian na rysunkach architektonicznych to jeszcze nie podstawa do wznowienia prac. Są ponadto jeszcze inne branże, w zakresie których do dziś inwestor nie przedstawił żadnych rozwiązań.
I wreszcie, rzekome zaniechanie ustaleń z nadzorem autorskim. Pytanie po czyjej stronie może być to zaniechanie, kiedy to inwestor nie zapewnił żadnego profesjonalnego nadzoru? Na budowie nie pojawił się nigdy żaden projektant poza właścicielem firmy, a za brak skutecznego nadzoru autorskiego i nieusuwanie błędów projektowych, Urząd Miejski nie obciążył karami jednostki projektowej. Pytanie – dlaczego?
Te okoliczności przemawiają za tym, że większość usterek powstała w wyniku zaniedbań i zaniechań inwestora oraz jego pracowników, co doprowadziło do konieczności wstrzymania budowy.
Mamy zatem do czynienia z próbą odwrócenia uwagi od rzeczywistej przyczyny wstrzymania prac. Chociaż trudno się dziwić, że burmistrz Gołdapi robi wszystko, by odwlec wypłatę należności około 5 mln wykonawcy ZLP, ponieważ Urząd Marszałkowski wstrzymał dofinansowanie, a te prowadzone ze strony Gminy Gołdap tzw. „czynności odbiorowe zamawiającego” zakrawają na kolejną groteskę.
I na koniec… Jest wielce prawdopodobne, że gdyby burmistrz starał się załatwiać polubownie część sporów dotyczących budowy Zakładu Przyrodoleczniczego (m.in. z wykonawcą i inspektorami nadzoru) to całość mogłaby pójść w lepszym kierunku.
Mirosław Słapik
Załączniki (pdf):