List do redakcji. Dzielenie przez łączenie

Niełatwą sztukę opanowali do perfekcji nasi włodarze, a raczej włodarz, któremu chórem odpowiadają, idealnie wyczuwając skąd wieje wiatr, urzędnicy i urzędniczki na większości stanowisk. Perfekcyjnie przekonują, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Przykłady można by mnożyć, tutaj tylko podam najbardziej oczywiste i co do których panuje powszechna zgoda.

 

 

Zmiana w OSiR, zmiana w Bibliotece Publicznej, zmiany w Urzędzie Miejskim. Miało być lepiej, a jest? Jeżeli posłuchamy i poczytamy burmistrza lub zainteresowanych jego względami to dowiemy się, że jest super, ekstra. Jeżeli zapytamy uczestników i obserwatorów wydarzeń, imprez, zajęć to wyłania nam się prawdziwy obraz i nie jest optymistyczny. Kto na tym traci? My wszyscy! Kto zyskuje? Nikt. Nawet Ci, którzy przyzwyczaili się do ciepłych posad i nic nie robienia, ponieważ tracimy coś bardzo trudno wyczuwalnego, ale co decyduje o atrakcyjności i powodzeniu miejsca: charakter, wizję, wyrazistość i magnetyzm. Który z obecnych szefów instytucji gminnych ma wizję rozwoju placówki, kto z nich ma charakter, a który jest wyrazisty?

Co to wszystko ma do rzeczy jeśli chodzi o połączenie Domu Kultury i Biblioteki? Bardzo wiele. Ludźmi wyrazistymi, ludźmi z wizją i charakterem, którzy mają pomysł na to jak będzie kształtowane życie społeczne (bez znaczenia, o którą jego sferę chodzi: sport, kulturę, sztukę, literaturę) bardzo trudno sterować. To są często indywidualiści, którzy zapytani, jak ma wyglądać ich zdaniem Gołdap za 5, 10 czy 25 lat, roztaczają kolorowe i fantastyczne wizje. I o to chodzi! Ale jeżeli połączy się wszystko w jedno, obsadzi ludźmi, którzy są mierni i wiedzą, że stanowisko zajmują wyłącznie dzięki znajomościom i posłuszeństwu, bo nikt o zdrowych zmysłach nie powierzyłby im taczki lub autobusu,  a co dopiero ważną instytucję to można na nich wymóc wszystko. Ba, nawet sami będą uprzedzali swojego dobrodzieja w działaniu, spijali jego słowa z ust i domyślali się, spełniając jego życzenia, które zaledwie zatliły się w pod muchomorowym kapeluszem.

Nikogo nie obrażam, nikomu nie ujmuję. Po ludzku rozumiem strach przed utratą pracy i gnojeniem, upokarzaniem, opluciem i obrzucaniem błotem, jak to spotkało/spotyka Waszych poprzedników. Ale sami się na te stanowiska pchaliście to miejcie odwagę wysłuchać prawdy. Wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób opisanych powyżej, do sytuacji w Gołdapi jest przypadkowe i niezamierzone. Tutaj puszczam oko i się z Państwem żegnam. Do usłyszenia, zobaczenia, bella ciao!

Imię i nazwisko do wiadomości Redakcji

Powiązane artykuły