Ruch oporu, uchodźstwo i miłość w czasach Hitlera

Amerykańskie wydawnictwo Purdue University Press wydało w ubiegłym roku książkę “Eva & Otto: resistance, refugees, and love in the time of Hitler” (Eva i Otto: ruch oporu, uchodźstwo i miłość w czasach Hitlera) autorstwa Toma, Kathy i Petera Pfisterów.

Z noty wydawcy dowiadujemy się że jest to: prawdziwa opowieść o niemieckiej opozycji i oporze wobec Hitlera, ukazana poprzez wczesne życie Evy Lewinski Pfister (1910-1991) i Otto Pfistera (1900-1985). Intymna i epicka relacja dwojga Niemców – Żydówki Evy i katolika Otto – którzy pracowali w mało znanej niemieckiej grupie politycznej, która stawiała opór i walczyła z Hitlerem w Niemczech przed 1933 rokiem, a następnie na wygnaniu w Paryżu przed niemiecką inwazją na Francję w maju 1940 roku. Po ich nieprawdopodobnych ucieczkach z miejsc internowania i uwięzienia w Europie, Eva znalazła schronienie w Ameryce w październiku 1940 roku, gdzie z pomocą Eleanor Roosevelt pracowała nad ratowaniem innych zagrożonych uchodźców politycznych, w tym Otto. Jak ujawniono w niedawno odtajnionych dokumentach, Eva i Otto wykonywali później różne tajne zadania w amerykańskim Biurze Służb Strategicznych (OSS), w celu wsparcia działań wojennych aliantów. (…). Ich niezwykle piękne pisma – kierowane do siebie w dziennikach i korespondencji podczas dwóch długich okresów wojennej rozłąki – odsłaniają również nieprawdopodobną i inspirującą historię miłosną.

Dla nas, gołdapian książka jest interesująca z innego względu. Eva urodziła się w 1910 roku w Gołdapi i tu spędziła młodość. Pierwszy rozdział książki bazujący na jej pamiętnikach nosi tytuł „Dzieciństwo w Gołdapi” i jest unikalnym źródłem wiedzy o życiu diaspory żydowskiej w przedwojennych Niemczech. Pełne pamiętniki, pisane odręcznie w języku niemieckim dostępne są na stronach United States Holocaust Memorial Museum.

Poniżej amatorskie tłumaczeni rozdziału książki i kilka zdjęć.

Remigiusz Karpiński

Dzieciństwo w Gołdapi

Eva urodziła się w 1910 roku w Gołdapi, małym miasteczku w Prusach Wschodnich, gdzie mieszkała do szesnastego roku życia. Mająca w tym czasie zaledwie około 10 000 mieszkańców, Gołdap znajdowała się w „płaskiej krainie jezior, którą nazywa się Mazurami, z wieloma lasami, szerokimi polami i gospodarstwami.” Prusy Wschodnie, wówczas prowincja w północno-wschodniej części Niemiec, po II wojnie światowej zostały podzielone między Rosję i Polskę. Gołdap znajduje się teraz w Polsce.

Ojciec Ewy, Louis Lewinski, miał dwóch młodych synów, Ericha i Ernsta, kiedy jego pierwsza żona zmarła na raka. Ożenił się następnie z Charlotte Rosenkranz i mieli czworo dzieci: Evę, Rudiego, Hansa i Ruth. Rodzice Louisa i Charlotte przybyli do Niemiec z Polski, aby uniknąć prześladowań Żydów. Eva wspominała, że jej dziadkowie „przestrzegali zwyczajów religii żydowskiej, ale raczej liberalnie; i ich dzieci były wykształcone w kulturze niemieckiej.” Mówiła też: „Kilku braci i sióstr mojej matki poślubiło nie-żydowskich Niemców, co było wówczas dość nietypowe”.

Louis Lewinski był szanowanym obywatelem Gołdapi. Z powodzeniem prowadził sklep w dużym rynku w centrum miasta, w którym sprzedawał odzież, materiały, futra i bieliznę domową. Rodzina Ewy mieszkała w mieszkaniu nad sklepem.

Kiedy Eva miała około czterech lat, wybuchła I wojna światowa. W pierwszych dniach wojny Gołdap doświadczyła fali antysemityzmu. „Jak to się często zdarza – wspominała później Eva – wojna wywołuje strach i histerię. W naszym małym miasteczku, tak bezpośrednio zagrożonym przez wojska rosyjskie, wrogość była skierowana przeciwko Żydom. Uważano, że tak naprawdę nie należeli oni do Niemiec, być może podlegali obcym wpływom, prawdopodobnie byli wrogami Niemiec, szpiegami obcych najeźdźców”. Wpłynęło to głęboko na rodzinę Ewy:

Pod tym podejrzeniem wszyscy Żydowscy mężczyźni w naszym małym mieście (było ich może dwunastu) zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu. Dla naszej rodziny była to absolutna tragedia, atak na uczciwość mojego ojca, koszmar. Przebywał w więzieniu przez kilka dni; moja matka, w towarzystwie Ericha, spędzała dni i noce w urzędach, próbując przekonać urzędników, jak straszny błąd został popełniony. Opowiadano nam, że w tych dniach w więzieniu nasz ojciec nie spał, prawie nie jadł, a serce bolało go nieustannie. Kiedy został zwolniony – bez oskarżeń, bez przeprosin – był załamany.

Wkrótce po wyjściu ojca z więzienia cała ludność cywilna Gołdapi została zmuszona do ucieczki przed nacierającymi wojskami rosyjskimi. Eva została zapakowana wraz z innymi rodzinami na wóz z sianem, ponieważ pociągi już nie kursowały. Przybyli do Królewca (obecnie Kaliningrad), gdzie mieszkała jej babcia ze strony ojca, która dała im schronienie. Evie powiedziano, że to schronienie było nielegalne, ponieważ Królewiec był twierdzą, a uchodźcy cywilni nie mieli wstępu. Ukrywała się ze swoim młodszym bratem Hansem „pod wielką pierzyną w wielkim łóżku, kazano nam, aby nie wydawać dźwięków, w czasie patroli żołnierskich, szukających uchodźców. Było zimno i ciemno – nie mieliśmy gazu ani innego światła.” Kolację stanowiła „kromka ciemnego chleba z marmoladą z rzepy”.

Najmłodszy brat Ewy, Rudi, urodził się, gdy rodzina ukrywała się w Królewcu. Wkrótce po narodzinach Rudiego, jej rodzina mogła wrócić do Gołdapi wiosną 1917 roku. Wszystkie domy zostały spalone, więc mieszkali w tymczasowych barakach umieszczonych na środku rynku. Miasto powoli zaczęło się odradzać. Sklep rodzinny został ponownie otwarty, najstarszy brat Ewy, Erich, opuścił szkołę, aby dołączyć do armii niemieckiej, a Eva rozpoczęła szkołę. „Wojna trwała, byliśmy biedni, nie mieliśmy co jeść. Ale w naszej rodzinie panowały dobre emocje; matka i ojciec byli sobie bliscy, a my wszyscy, dzieci, byliśmy kochani.” Eva wspominała jak życzliwym człowiekiem był ojciec: „Od czasu do czasu przyprowadzał obcego, który przyszedł do sklepu albo do synagogi, a nie miał nikogo w mieście. Więc dzielił się z nami obiadem, a matka prała mu koszulę; a raz na jakiś czas, gdy koszula nieznajomego była już łachmanem, ojciec zdejmował własną, prosił matkę, by ją uprała i dała nieznajomemu.”

Jednym z najcieplejszych wspomnień Ewy z dzieciństwa był pierwszy dzień szkoły, na który poszła z ojcem: „Byłam strasznie nieśmiała, bałam się zetknąć z nowym światem. Mój ojciec, który nie mówił zbyt wiele, musiał wyczuć moje uczucia. Byłam ubrana, gotowa do przejścia kilku przecznic do szkoły. Wziął mnie za rękę i poszedł ze mną do szkoły. Nigdy nie zapomniałam tego pięknego uczucia, że jestem bezpieczna i kochana przez tego silnego, smutnego mężczyznę, który był moim ojcem”.

Ale wkrótce potem, kiedy Eva nie miała jeszcze ośmiu lat, jej ojciec zmarł na atak serca. Później wspominała traumatyczne przeżycia związane z tą stratą:

Najsilniejszym wspomnieniem z tych kilku lat jest ostatni wieczór, kiedy widzieliśmy ojca, w Wigilię 1917 roku. Tego popołudnia nie chciał podnieść się z drzemki (której potrzebował codziennie z powodu słabego zdrowia). Więc po kolacji zebraliśmy się wszyscy przy jego łóżku, śpiewaliśmy, graliśmy w gry i byliśmy bardzo szczęśliwi – matka bardzo, bo sześć tygodni później miała urodzić się Ruth. I nagle wszystko się skończyło. Zaczął kaszleć, zrobił się całkiem biały, szybko nas wyprowadzono, przez następne kilka dni przebywaliśmy u przyjaciół. A 27 grudnia rano zmarł, nie odzyskawszy przytomności.

Matka Evy nie odchodziła od łóżka swojego męża. Po jego śmierci nie pozwoliła Evie i jej rodzeństwu zobaczyć ojca na łożu śmierci i usunęła czarną wstążkę, którą ktoś wplótł we włosy Evy. Eva wspomina, że „my, dzieci, nie poszliśmy na pogrzeb, na który przybyło wielu, wielu mieszkańców miasta – on był kochany przez wielu. Matka chciała, abyśmy pamiętali go takim, jakim był, żywym i kochającym, a nie takim, jakim go złożono do grobu”.

Rodzina Evy z trudem wiązała koniec z końcem po śmierci ojca. Rodzinny sklep został sprzedany, a środki ze sprzedaży ledwo starczały na pokrycie zaległych rachunków. Jej starsi bracia, Erich i Ernst, byli na wojnie, a młodsza siostra Ruth urodziła się sześć tygodni po śmierci ojca. Eva była wtedy najstarszym z dzieci w domu, nie miała jeszcze ośmiu lat. Hans miał sześć, Rudi trzy. Matka nie mogła znaleźć pracy. Wujowie, ciotki i przyjaciele z Gołdapi pomagali, zapraszając ich od czasu do czasu na kolację. Matka gotowała dla pensjonariuszy, których przyjęli do swojego domu i robiła „do późna w nocy piękne koronkowe chusteczki do nosa”, które mogła sprzedać.

Kiedy Eva miała około dwunastu lat, podjęła się pracy, jako korepetytorka młodego ucznia. „To było w latach inflacji. Dostałem tylko raz wypłatę w pieniądzach (wspaniałe uczucie!); kiedy zorientowaliśmy się, że następnego dnia rano pieniądze tak się zdewaluowały, że nic nie można było za nie kupić, rodzice mojego ucznia zaczęli wtedy płacić mi w towarach – mąka, cukier, jajka, chleb; i to pomogło.

Chociaż był to trudny okres, byli wdzięczni za to, co mieli. „Nigdy nie kładliśmy się spać głodni” – wspominała Eva – „choć bez wątpienia byliśmy niedożywieni. Nasze ubrania były zawsze schludne i wyprasowane”. Eva była szczególnie wdzięczna, że pomimo ich problemów finansowych, jej matka płaciła za lekcje gry na pianinie. „Muzyka była dla niej ważna: miała piękny głos i należała do zespołu chóralnego 'Die Blaue Schleife’ [Błękitna Wstążka], gdzie jej ciepły alt był bardzo ceniony. Dla niej muzyka była po prostu niezbędnym elementem edukacji”. Lekcje gry na pianinie i zamiłowania muzyczne matki zaszczepiły w Evie miłość do muzyki, która później podtrzymywała ją w najcięższych chwilach. Miała również dostęp do dobrej edukacji szkolnej. „Matka była niezmiernie wdzięczna, że my, jako dzieci wychowywane bez ojca byłyśmy dość bystre, by uzyskać stypendium do szkoły wyższej, która w tamtych czasach pobierała czesne”.

Pomijając incydent z początku wojny, który tak głęboko zranił jej ojca, rodzina Evy była ogólnie lubiana i akceptowana, jako część niewielkiej mniejszości żydowskiej w swoim mieście. Ale kiedy Eva była dzieckiem w szkole, po raz pierwszy zetknęła się z „okrutnymi, raniącymi, bolesnymi uprzedzeniami”:

Nagle, pewnego ranka na przerwie… Okazuje się, że wszyscy mnie ignorują, a ja jestem zupełnie sama. Nie mogę zrozumieć, co się mogło stać – żadnej kłótni, żadnej sprzeczki, jeszcze wczoraj wszyscy razem śmialiśmy się i bawiliśmy. Nagle w klasie nikt się nie odzywa. Ale na moim biurku leży najokropniejsza karykatura, jaką kiedykolwiek widziałam, przedstawiająca brzydkiego, złego Żyda, który niszczy ufnego, dobrego Niemca. Potem zaczyna się chichotanie, do przyjścia nauczyciela; antysemickie rymowanki, szyderstwa, całkowite odrzucenie.

Eva była pocieszana przez matkę: „Nie pamiętam, jak przeżyłam ten dzień. Ale nigdy nie zapomnę, jak matka, kiedy opowiedziałam jej ze łzami w oczach, co się stało, objęła mnie i powiedziała, że ludzie od czasu do czasu tacy są i że nie można z tym walczyć, a wszystko, co można zrobić, to czuć i trwać o wiele mocniej w swojej miłości do drugiego człowieka, a wtedy nikt nie może cię naprawdę skrzywdzić. Nie wiem dlaczego i jak, ale to pomogło”. Eva wspomina dalej, że „w ciągu kilku dni, paskudne nastroje w szkole ustąpiły; w tamtym czasie nie były one tak naprawdę obecne w umysłach dzieci, i wszystko wróciło do normy.”

Po śmierci ojca Eva nawiązała szczególną więź z matką. „W tych dziecięcych latach po śmierci ojca, matka i ja byłyśmy bardzo blisko. Byłam najstarsza w domu – dwaj starsi bracia Erich i Ernst wyjechali na wojnę; i naturalnie stałam się pociechą matki, a ona dzieliła się swoją samotnością i troskami ze mną, dzieckiem, które musiało zbyt szybko dorosnąć. O ile pamiętam, nie przeszkadzało mi to”. Eva dostrzegła później swój „prawdziwy brak dojrzałości i zrozumienia” w tej relacji:

Jeden przypadek wyraźnie utkwił w mej pamięci. Wojna szła źle. Erich był na froncie zachodnim, strasznie młody i bezbronny. Poczta przychodziła rzadko i z dużym opóźnieniem. Pewnego ranka Mutti przynosi radosny list od Ericha z frontu, napisany z wielką miłością i pełen nadziei. Czytamy go razem; Mutti jest taka szczęśliwa. I wtedy ja mówię, patrząc na datę na górze listu: „Ależ Mutti, on to napisał trzy tygodnie temu. Wtedy wszystko było w porządku. Ale w międzyczasie mógł równie dobrze zostać zabity.” Nigdy nie zapomnę wyrazu szoku w oczach matki, w reakcji na tę okrutną logikę.

Inni członkowie rodziny zaczęli się niepokoić, że związek Evy z matką jest zbyt „dorosły”, zbyt poważny. Namówili matkę do zachowania emocjonalnego dystansu. Wpływ tej decyzji na Evę był dotkliwy i trwały. „Wkrótce nadeszła chwila, kiedy nasi dobrzy przyjaciele w Gołdapi oraz wujkowie i ciotki z Insterburga zrozumieli, że nie zachowuję się tak, jak powinno zachowywać się dziecko w moim wieku, i że matka powinna coś z tym zrobić. Tak też zrobiła – i nagle zostałam pozbawiona możliwości dzielenia się radościami i smutkami dorosłych, a kazano mi być szczęśliwym, beztroskim dzieckiem, jak wszyscy inni w moim wieku. To się zupełnie nie sprawdziło – strasznie mi się to nie podobało i unieszczęśliwiło, spowodowało wycofanie i skłoniło do szukania przyjaźni i zrozumienia u innych starszych osób”.

Nauka w liceum dla dziewcząt w Gołdapi nie pozwalała na kontynuację nauki na studiach. „Zamiast więc odesłać mnie do większego miasta, które oferowało szkoły średnie dla dziewcząt przygotowujące do studiów uniwersyteckich – wyjaśnia później Eva – zdarzyła się rzecz bardzo rzadka jak na tamte czasy: zrobiono niespotykany wyjątek i przyjęto mnie do gimnazjum dla chłopców (Kanschle), jako pierwszą i wówczas jedyną dziewczynę w tej szkole.”

Żydowskie dzieci w szkole Evy nie uczestniczyły w lekcjach religii, ponieważ szkoła była protestancka. Zamiast tego uczęszczały na lekcje religii po szkole z miejscowym rabinem. „Mieliśmy się tam uczyć hebrajskiego, studiować Stary Testament i ogólnie być szkoleni i umacniani w naszych przekonaniach religijnych”. Ale Eva nie była w stanie zaakceptować jego religijnych nauk. Wyjaśniła później, że ona i inni uczniowie „absolutnie gardzili rabinem”, imigrantem z Polski, który nie znał dobrze języka niemieckiego i „nie wiedział, jak postępować z grupą niepokornych i krytycznych dzieci”. Wspominała, że „kiedy zadawaliśmy pytania dotyczące treści niektórych historii biblijnych, których nie mogliśmy przyjąć za prawdziwe, ponieważ wiele z nich było sprzecznych z prawami nauki i logiki, nie był on w stanie zinterpretować ich prawdziwego znaczenia. Zamiast tego wpadał w złość i robił się czerwony na twarzy”. Eva później zastanawiała się:

To była, patrząc wstecz i wspominając, naprawdę paskudna sytuacja; i w moim „wszystkowiedzącym”, dość nietolerancyjnym umyśle, wystarczyło, by przekonać mnie, że religia, w sensie przynależności do kościoła, nie jest dla mnie. Ponieważ właśnie przeczytałam gdzieś, że w wieku trzynastu lat dziecko może legalnie zdecydować o opuszczeniu kościoła, w którym się urodziło, zrobiłam szczególnie wielki pokaz tego, co on uznał za bezczelność (i bez wątpienia tak było), zadając jedno z tych teologicznych pytań, na które nie potrafił odpowiedzieć. Znowu się zaczerwienił, podniósł głos i kazał mi opuścić pokój. Wtedy wstałam … i powiedziałam, że to mi nie przeszkadza; ponieważ niedawno skończyłam trzynaście lat, nie planowałam już nigdy wracać, ponieważ zamierzałam zadeklarować swoje odejście od religii.

Nigdy nie wróciłam. Nie wiem jak moja biedna matka mogła to przeżyć. W końcu szok wszystkich dobrych ludzi w naszym małym miasteczku minął i zostałam ponownie przyjęta do grona rodziny i przyjaciół – chociaż od tego czasu nie brałam już udziału w żadnych praktykach religijnych; czułabym się hipokrytką, gdybym to robiła. Kiedy chciałam i potrzebowałam poczuć bliskość Boga, wychodziłam do lasu, na łono natury, słuchałam muzyki – tam moje uczucia religijne były prawdziwe.

Później, gdy Eva miała prawie piętnaście lat, została nagle odrzucona, bez wyjaśnienia, przez swoją najlepszą przyjaciółkę ze szkoły, Ilse, z powodu żydowskiego pochodzenia Evy. Eva zareagowała na to, zakładając swój pierwszy pamiętnik. Wpisy zostały napisane ołówkiem, starym gotyckim pismem niemieckim i obejmują lata 1925-1926. W pierwszym wpisie, z 22 stycznia 1925 r., Eva napisała:

Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem założenia pamiętnika, by na tych łamach relacjonować to, co dzieje się z moim życiem wewnętrznym i zewnętrznym. Ale zawsze pojawiało się coś, co mnie przed tym powstrzymywało. Poza tym, dopóki myślałam, że mam przyjaciółkę, której mogę się ze wszystkiego zwierzyć, nie miałam wielkiej ochoty na prowadzenie dziennika. Teraz jednak, kiedy uświadomiłam sobie, że byłam w błędzie co do jej przyjaźni, nie pozostało mi nic innego, jak tylko te strony, i będę się na nich zwierzała ze wszystkiego, co mnie porusza.

Nikt nie zrozumie, jak boli utrata Ilse, na której tak bardzo mi zależało i nadal zależy. Jakie piękne godziny spędziłyśmy ze sobą! To takie wspaniałe mieć człowieka, który cię całkowicie rozumie. Zawsze tęskniłam za prawdziwą przyjaciółką, a kiedy wreszcie pomyślałam, że ją znalazłam, jakże byłam szczęśliwa! Wierzyłam, że jej też na mnie zależy, a jeśli tak jest, to nie może mnie teraz tak zupełnie ignorować. Rozumiem, że nie zawsze było jej łatwo mieć za przyjaciółkę Żydówkę. Ale to, że nie rozmawia ze mną o tym otwarcie, że unika – powiedziałabym wręcz, że tchórzliwie – każdej okazji do rozmowy – to boli najbardziej.

Mutti wróciła dziś do domu; radość z jej powrotu nie była oczywiście tak wielka jak zwykle, ponieważ byłam tak przygnębiona z powodu Ilse. Mutti prawdopodobnie nie wie, jak bardzo ją kocham, ponieważ nie jestem osobą, która potrafi łatwo okazać swoje uczucia.

Stosunek Evy do jej żydowskiego dziedzictwa i jej poglądy na temat religii były złożone. Wkrótce postanowiła poświęcić swoje życie walce z nazizmem jako członkini niezwykłej grupy politycznej, która odrzucała wszelkie formy formalnej religii na rzecz opartej na kantowskiej filozofii etycznego aktywizmu. Jak sama później wyjaśniła:

Dużo później, kiedy prześladowania Żydów stały się śmiertelne, kiedy musiałam opuścić Niemcy, … kiedy nasza rodzina została rozproszona po całym kraju z powodu antysemityzmu i prześladowań, kiedy niektórzy z nich zginęli w obozach koncentracyjnych, miałam inne myśli na temat mojego buntu jako dziecka. Czułam głęboką lojalność wobec tych wszystkich cierpiących i prześladowanych za to, że byli Żydami, i wiedziałam, że jestem jednym z nich – na każdym poziomie: rasy, kultury, historii, tożsamości. Nie potrafiłam nigdy tego wyjaśnić. Na pewno nie na poziomie dogmatu religijnego, którego sedna – teorii narodu wybranego – po prostu nie mogę zaakceptować. A jednak nigdy nie mogłam pozbyć się poczucia winy, kiedy myślałam o swojej decyzji zerwania więzi z religią żydowską.

Niezależne wczesne refleksje Evy na temat życia nie ograniczały się do jej przemyśleń na temat religii. Jej wpis w dzienniku z 2 grudnia 1925 roku mówi wiele o poszukiwaniu przez piętnastoletnią dziewczynę samoświadomości i jej głębokim zainteresowaniu relacjami osobistymi. Pisała: „Zastanawiam się, czy istoty ludzkie wciąż się rozwijają, czy też jest taki moment w życiu, w którym wszystko się zatrzymuje”. Zauważyła, że jej starszy brat Erich był „dziś entuzjastycznym socjaldemokratą i agnostykiem”, ale w swoich wcześniejszych listach z czasów wojny – które właśnie przeczytała ponownie – Erich pisał „o swoim przywiązaniu do judaizmu, któremu na zawsze pozostanie wierny, i o swojej wierze w konieczność istnienia autokratycznego rządu, ponieważ ludzie nie są wystarczająco dojrzali, by się rządzić.” Eva zastanawiała się: „Jak doszło do tej głębokiej zmiany w jego przekonaniach? Kto wie, jak długo jeszcze będzie socjaldemokratą? Być może inne wpływy popchną go w przeciwnym kierunku!”.

18 sierpnia 1926 roku, z mieszaniną podekscytowania i obaw, Eva wyjawiła w swoim dzienniku, że podjęła decyzję o kolejnym wielkim kroku w swoim młodym życiu:

Przez ostatnie miesiące naprawdę łamałam sobie głowę nad tym, co powinnam robić, kiedy skończę szkołę. Nie znalazłam odpowiedzi, a ta niepewność przyczyniła się do mojego ogólnego poczucia nieszczęścia. Teraz już wiem, co będę robić. Nikt mi tego nie powie. Decyzja była całkowicie moja i wierzę, że postąpiłam słusznie. Krótko mówiąc, na Wielkanoc będę mogła studiować w obcym kraju. To, że będzie to możliwe, zawdzięczam tylko Erichowi. Zrobił dla mnie tak wiele, że nie potrafię mu wystarczająco podziękować. Ledwo skończyłam 16 lat, a już będę mogła poznawać obce kraje, zwyczaje i ludzi! To jest perspektywa, która nie może być lepsza. A jednak wiem, że nie będzie mi łatwo poczuć się jak w domu wśród obcych ludzi. Jestem, choć często sprawiam wrażenie wycofanej i niezależnej, osobą, która potrzebuje dużo miłości, więc pewnie będę bardzo cierpieć i nie będę umiała z nikim o tym rozmawiać. Cóż, czas pokaże, a może znajdę tam, gdzie najmniej się tego spodziewam, kogoś, kto mnie zrozumie.

A we wpisie do pamiętnika z 28 listopada 1926 roku Eva zmagała się z faktem, że zbyt wcześnie dojrzała:

Samotność jest bolesna. Uświadamiam to sobie coraz częściej, mimo młodego wieku. A kiedy spotykam się z ludźmi w moim wieku, nie mam nic do powiedzenia. … Jakże chciałabym być jak dziecko, jakże chciałabym nie wiedzieć tego wszystkiego, co wiem!

Gdyby tylko nadszedł ten czas, kiedy zaczyna się prawdziwe życie. Tęsknię za pracą, która całkowicie mnie pochłonie i zaspokoi, w której nie będzie czasu na smutek. Kto wie, czy czas przyniesie spełnienie tych oczekiwań!

Eva nie mogła sobie wyobrazić, w jaki sposób przyszłość może wpłynąć na spełnienie jej oczekiwań.

W końcu 1926 roku w wieku 16 lat, Eva i jej rodzina opuścili ich dom w Gołdapi i przenieśli się do Kessel, średniej wielkości miasta, z aktywnym życiem kulturalnym niedaleko Frankfurtu, w centralnych Niemczech gdzie najstarszy brat Erich został prawnikiem.


Aktualności

Powiązane artykuły

13 komentarzy do “Ruch oporu, uchodźstwo i miłość w czasach Hitlera

  1. ja

    Redaktorze, to w końcu jak – Ewa czy Eva?

  2. ja

    Aaa, remik to pisał, nie redaktor… Ojciec Ewy miał córkę Evę :):)

    1. Zdecydowanie Eva – tak jak w oryginale. Już ujednoliciłem.

  3. ziomek

    jakie to polskie.. przypier….olic się do literki… To najważniejsze.. Czytałem to i jakbym tam był.Tamte czasy ,pokrywaja sie z tym co dzieje dokoła nas…

  4. Swobodny Dzordz

    Hava nagila! I szczesliwej hanuki!

    K… nac!!

    Tu jest Polska!!! (a nie zadne „Polin”).

    1. Anonim

      Swobodny- a co to się w Tobie odzywa?

      1. Swobodny Dzordz

        @Anonim

        We mnie odzywa sie to, co zawsze we mnie bylo: patriotyzm. Po prostu.

        P. Prezydent Adrian zapala chanukowe swiece w Palacu.

        P. prezydent „Czaskoski” odpala 9-ramienna menore pod Palacem im. Stalina…, i na plakacie stylizowanym na wczesne lata 50-te zyczy warszawianom wszystkiego etc. – ale tylko on wie, z jakiej okazji, bo ani slowa o tym, co to za swieta…

        Pan Redaktor Slapik zamieszcza tekst – ciekawy skadinad – o niemieckiej Zydowce, i jej uczuciu do „katolickiego Otto”. Pewnie Otto byl „antynazista”, i – gdyby co – to tylko wykonywal rozkazy.

        Chcialbym w tym momencie przypomniec Rodaczkom i Rodakom, ze wkrotce bedziemy swietowac narodziny Jezusa Chrystusa.

        I ze wlasnie zaczal sie Adwent.

        I ze gucio mnie obchodzi semicka „chanuka”.

        Amen!!

        1. Anonim

          A możesz mi przypomnieć jakiej narodowości był Jezus?

          1. Swobodny

            No przeciez wszyscy wiedza, ze Jeshua przeszedl na swiat w takim sztetele kolo Kutna!

            A jego Matka urodzila sie w wiosce pod Garwolinem.

            Naprawde tego nie wiesz? Toz nawet cadyk z Lubartowa o tym mowil…

            To Tore studiuj, zamiast mitrezyc czas na te wszeteczne internety!

        2. Cichy patriota

          Ale jakoś niepatriotycznie pan pisze. Bez ą,ć,ę,ł,ń,ó,ź,ż. To jakiś chicagowski polski?

  5. J

    Ciekawy tekst. ale co dalej?

  6. Velasquez

    Człowiek poświęcił czas na przetłumaczenie tego tekstu, bo chciał przybliżyć mieszkańcom co się działo w ich mieście zanim stało się ich miastem, ale odezwali się malkontenci że literówki i że o Żydach.
    Swobodny patrioto, to że te tereny nazywane bywają ziemiami odzyskanymi to nie znaczy, że je odzyskaliśmy. Mieszkał tu wcześniej ktoś inny. Jak nie interesuje i temat sie nie podoba to buciki, kurteczki i wy…prowadzka na kanał Olszańskiego na YT. Tam znajdziesz tematyke bardziej pasującą do twoich zainteresowań.

    1. Coco

      Brawo, popieram
      Bardzo dziękuję Redakcji za interesujący tekst
      Natomiast nie rozumiem, dlaczego tzw Swobodny Dzordz usiłuje tu zaistnieć, nie mając na temat artykułu nic sensownego do powiedzenia
      Idealnie pasuje tu powiedzenie „ni z gruszki, ni z pietruszki” ‍♀️