Małomiasteczkowy Klub Filmowy zaprasza na kolejne spotkanie

Dom Kultury w Gołdapi i Małomiasteczkowy Klub Filmowy zapraszają na kolejne spotkanie. Tym razem z japońskim filmem „Złodziejaszki”.

29 maja – 18.00 – Kino Kultura.

Bilety w cenie 10 zł do nabycia https://www.bilety24.pl/kup-bilet-na-zlodziejaszki-50359?id=245931&fbclid=IwAR1RqrMf_XWpNe0GtOK6c5GN3FALn849eKW6vW-_X4WWFPSBu_88utzKuRM

lub w kasie kina.

Bardzo dobry i powszechnie doceniony film (Złota Palma w Cannes, kandydat do Oskara) o rodzinie sklepowych złodziejaszków, która przygarnia małą dziewczynkę.

Rodzina, a właściwie grupka osób żyjąca na co dzień w ciasnym, wiecznie zatłoczonym mieszkanku składa się z Osamu, mężczyzny w średnim wieku, jego żony Nobuyu, babki Hatsue, dwudziestoletniej Aki i dziesięciolatka Shotu. Choć mają pewne źródła dochodu (głowa familii Osamu pracuje dorywczo na budowach, Noboyu – w pralni, Aki występuje w peep show, zaś babka pobiera emeryturę) z trudem wiążą koniec z końcem i skromny rodzinny budżet uzupełniają kradzieżami sklepowymi. Pewnej nocy Osumo i Shotu wracając z akcji w spożywczaku znajdują na ulicy zmarzniętą pięcioletnią dziewczynkę Juri i zabierają ją domu.

Brzmi to jak sentymentalna bajka, ale w rzeczywistości „Złodziejaszki” – choć potrafią wzruszyć – są opowieścią realistyczną i rzeczową, nieoceniającą i stroniącą od łatwej czułostkowości. I wywracającą do góry stereotypy konwencjonalnej moralności. To, że rodzinka kradnie z biedy, nie jest szczególnie wywrotowe, ale fakt, że uprowadzenie (w sensie formalno-prawnym) dziecka może być faktycznie jego ratowaniem – już tak. Osumo „kradnie” dziewczynkę, bierze ją z ulicy jak przedtem jedzenie ze sklepowej półki, ale bardziej niż o porwaniu można tu mówić o „samowolnej adopcji”, zbawiennej zresztą dla Juri.

Fabuła nie jest tu najważniejsza, oglądamy tu krótkie, a treściwe epizody co bynajmniej nie oznacza braku napięcia: policja poszukuje zaginionej dziewczynki i nad naszą rodzinką niczym miecz Demoklesa cały czas wisi groźba aresztowania. Ważniejsze jednak jest zarysowanie dynamiki wzajemnych relacji między jej członkami, jaką uruchamia obecność Juri (np. ożywienie martwego związku Osumo i Noboyu, czego efektem jest jedna z najlepszych scen erotycznych, jaką widziałem w ostatnich latach w kinie). I jest to robione w sposób bardzo subtelny i delikatny.

Zwroty akcji następują niemal niezauważalnie, portrety bohaterów kreślone są jakby czubkiem pędzla, kilkoma muśnięciami – a zarazem wyraziste i pełne psychologicznie. Nie brakuje tu cienkiego humoru i szelmowskiego wdzięku. A przy całej swojej dyskrecji i oględności film jest – w sensie emocjonalnym – bardzo mocnym uderzeniem.

Paweł Mossakowski

www.cojestgrane24.wyborcza.pl

Powiązane artykuły