Podczas tegorocznego „Święta Sękacza” w Żytkiejmach można było usłyszeć różne języki, ponieważ impreza przyciąga nie tylko gości z Polski. Natomiast miejsca, gdzie odbywał się pokaz pieczenia sękacza, widzowie nie odstępowali aż do ukazania się gotowego produktu. Na dodatek sami mogli przy tym wykonywać niektóre czynności.
W „chacie wiejskiej” z chłopskim jadłem między innymi tradycyjne dania ziemniaczane. Smakowały – kiszka i babka okraszone skwareczkami. Były też placki ziemniaczane.
W stoiskach oczywiście sękacze, na dodatek według rozmaitych receptur, bowiem sękacz sękaczowi nierówny. Oprócz smakołyków, w innych straganach, rękodzieło – i praktyczne, i artystyczne.
Całość uzupełniały występy zespołów, zabawy i konkursy.
Żytkiejmskie „Święto Sękacza” przyciąga bardzo dużą ilość widzów i uczestników. Widać, że dzięki Green Velo ta rzesza powiększyła się o niemałą grupę rowerzystów.
Organizatorem „Święta Sękacza” było tutejsze stowarzyszenie „Żytkiejmska Struga”. Wspierali: OSP w Żytkiejmach, Suwałki DRIVE i Klub Wolontariusza przy Filii Bibliotecznej.
Sękaczewo?
Byłem 4 raz na tej imprezie. Ale takich cen jeszcze nigdzie nie widziałem.
Prawda,wszystko bardzo drogie i gorszej jakości.nie sztuka usmażyć placki „z włosem” (żona miała okazję spröbować),dwie spalone skwareczki za 8 zł to dopiero Mariot,tyle że w Mariocie płacisz dużo i jesz smacznie.ale co się dziwić,słyszałem że to rodzinny interes i liczy sié ilość a nie jakość.
Nareszcie ktoś napisał jak było naprawdę