Wystawa gołdapianina na pięciolecie suwalskiej galerii

tadeusz_wystawa_suwalki_6

tadeusz_wystawa_suwalki_6Spora grupa zainteresowanych obecna była na środowym otwarciu wystawy fotografii gołdapianina Tadeusza Krzywickiego w suwalskim Centrum Sztuki Współczesnej – Galerii Andrzeja Strumiłły. Wydarzenie było jednocześnie zaakcentowaniem pięciolecia istnienia tej placówki.

 

Spotkanie zapoczątkowała prezentacja dwóch etiud filmowych Tadeusza Krzywickiego, z których jedna poświęcona została zmarłemu przedwcześnie suwalskiemu fotografikowi Stanisławowi Wosiowi (Stanisław J. Woś, Szukam światła), druga pięcioleciu galerii (5 minut na 5 – lecie CSW – Galerii Andrzeja Strumiłły).

Prezentację fotografii otworzył dyrektor Muzeum Okręgowego Jerzy Brzozowski, obecny też był profesor Andrzej Strumiłło oraz twórcy związani z suwalską grupą fotograficzną „Pacamera”. Warto przypomnieć, że członkiem grupy był również Tadeusz Krzywicki.

Zwieńczeniem spotkania był jubileuszowy tort.

Przy okazji wystawy wydany został katalog z wstępem Mirosława Słapika (wstęp cytujemy niżej)

 

Im mniej przestrzeni, tym więcej głębi

 

Żyjemy w czasie nieobliczalnego rozwoju techniki. Z tej przyczyny w ostatnich latach w odbiorze powszechnym kilka do niedawna ważnych dziedzin sztuki uległo deprecjacji, choćby tradycyjne rzemiosło malarskie. Na szczęście nadmiar ułatwień, zwłaszcza tych komputerowych, coraz częściej powoduje u twórców tęsknotę za rzemiosłem i powrotem do stanu, kiedy to główną przyczyną powstawania dzieła stają się ludzkie zmysły, a nie na przykład program graficzny.

Mamy bowiem do czynienia z pewnym paradoksem – o ile fotografia klasyczna (a do takiej zaliczam to co tworzy autor wystawy) rozwija się i nie starzeje, to ta z nadmiernym udziałem technik komputerowych staje się po prostu nudna i nosi coraz częściej znamiona duchowego analfabetyzmu.

Czym jest zatem artystyczne widzenie świata w fotografii? Czym może być? Definicje pewnie można mnożyć w nieskończoność – jest to na pewno rozpoznawalność, niepowtarzalność i uważność. Także umiejętność nadawania miejscom i rzeczom innych funkcji niż te, które im ogólnie przypisano.

Na dobrym zdjęciu widzimy nie tylko krajobraz, architekturę lub osobę, ale także charakter twórcy – osobowość. Zaś takie cechy w sposób niezwykle wyrazisty emanują z fotografii Tadeusza Krzywickiego – suwalczanina od kilkunastu lat mieszkającego w Gołdapi.

Tadeusz Krzywicki swój twórczy świat odnalazł już dawno, penetruje go konsekwentnie i zapewne z tym światem się urodził. Niewykluczone, że przełomem w artystycznym ujawnieniu okazała się jego działalności w suwalskiej grupie fotograficznej „PAcamera”, skąd wywodzi się kilku innych, godnych uwagi artystów fotografików, którzy również poszli swoimi własnymi drogami. Toteż nieprzypadkowo wystawa zadedykowana została Stanisławowi Wosiowi – odeszłemu przedwcześnie twórcy „PAcamery”.

Już wtedy artysta zdecydowanie poszedł w kierunku minimalizowania zewnętrznej przestrzeni na rzecz mikrokosmosu. I to nie tylko dlatego, że (pewnie podświadomie) zatrzymywał się nad detalem, ale również z tej przyczyny, że nawet pejzaż nabiera u niego cech szkatułkowej opowieści. Przywodzi to na myśl słowa filozofa Kena Wilbera: Im mniej przestrzeni, tym więcej głębi. Z drugiej strony detal na jego fotografiach nierzadko staje się pejzażem, kiedy artysta świadomie „wyrywa go” z tradycyjnej, przypisanej mu na co dzień, przestrzeni.

Tadeusz Krzywicki nie poszedł za boomem związanym z ekspansją fotografii barwnej. Mimo faktu, iż wykonał w swojej karierze wiele świetnych kolorowych portretów i pejzaży.

Nowoczesne techniki komputerowe nie zmieniły zasadniczo jego twórczości. Aparaty cyfrowe, z których korzysta ułatwiają mu jedynie wykonywanie tego co robił przy fotografii analogowej, choćby wykorzystywanie kilkakrotnej ekspozycji. Mimo to artysta ewoluuje. Chętnie skupia się na tworzeniu klimatu poprzez specyfikę ujęcia i monochromatyzm. Najpierw wyszukuje ciekawe miejsca i przedmioty, zatrzymuje się nad nimi z długim namysłem. Kilkakrotną ekspozycję stosuje coraz rzadziej. Widać to wyraźnie, gdybyśmy porównali część retrospektywną wystawy z, zaprezentowanymi w części drugiej, fotografiami wykonanymi w ostatnich latach.

Coraz częściej odbiorcę dotyka w tych pracach atmosfera oniryzmu i wieloznaczności. Jest to sztuka otwarta, w specyficznym klimacie oczekiwania na coś co się jeszcze może w tym świecie wydarzyć, gdzie mimo nostalgii, półmroku, melancholii, śmierci, ruin i cmentarzy nie jesteśmy do końca pewni, czy to co żywe naprawdę umiera. Z drugiej strony nie jesteśmy do końca pewni, czy to co martwe według przekazu naszych zmysłów rzeczywiście jest bez życia.


Powiązane artykuły