Pamiętam, kiedy kilka lat temu w białostockim Oddziale IPN przy pełnym audytorium odbywała się prezentacja wystawy poświęconej kobietom internowanym w Gołdapi, zebrani wstali wtedy tylko raz, choć mówców było wielu. Wstali, kiedy głos zabrał ks. prałat Aleksander Smędzik.
To było niejako i symboliczne, i wzruszające, i zasłużone, mimo to ten historyczny epizod w moim odczuciu nieco zaczął przesłaniać inne, nie mniejsze, zasługi księdza Aleksandra.
Zaś te zasługi wynikały w dużej mierze z jego chłopskiej natury, zatem i przysłowiowego, chłopskiego uporu, do czego się zresztą przyznawał. Przecież dokonał jednocześnie czegoś, co zdaniem poprzednich, komunistycznych władz, było niemożliwe – odbudował kościół na wzgórzu, świątynię i zabytek.
Nie bacząc na poglądy polityczne zaangażował w to przedsięwzięcie nie tylko wiernych parafian, ale również dawnych niemieckich gołdapian, wojsko oraz osoby związane z obozem politycznie przeciwnym.
Można było odnieść wrażenie, że miał swoją własną filozofię życiową, której może nawet publicznie nie objawiał, gdzie tak naprawdę nie było miejsca na radykalne podziały i nadmiar patosu, ale była też świadomość poczucia wolności i potrzeby wolności. To były raczej dla niego oczywistości, które pomijały różnice poglądowe i narodowościowe. A to, moim zdaniem, jest jedna z zasadniczych rzeczy postawy chrześcijańskiej.
Oczywistym było dla niego zarówno to, że trzeba nieść duchową pomoc kobietom internowanym, jak i to, że mieszkającym na tych ziemiach wcześniej innym narodom również należy się wspomnieniowy ślad. Toteż uczestnictwo ks. Aleksandra Smędzika w odsłonięciu kamienia pamiątkowego na niemieckim cmentarzu było w jakiejś mierze jak na owe lata aktem odwagi.
I kolejne symboliczne wydarzenie – w trakcie przyznawania Aleksandrowi Smędzikowi tytułu Gołdapianina Roku, do CPRG (bo tam uroczystość miała miejsce) „wpadł na chwilę” ówczesny marszałek Sejmu Maciej Płażyński i osobiście wręczył statuetkę.
Potem były – krzyż zasługi od prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ranking „Gazety Olsztyńskiej”, ukazujący najbardziej wpływowe osoby województwa, gdzie ksiądz prałat znalazł się w pierwszej setce jako jeden z dwóch gołdapian.
W społecznościach lokalnych nie spotykamy zbyt wielu postaci jak On wyrazistych. Ślad, który pozostawił w naszej gminie i parafii jest wyjątkowo głęboki, w równiej mierze materialny, co i duchowy.
Ksiądz Aleksander odszedł, ale pozostała jedna najważniejszych gołdapskich biografii.
Mimo słońca zrobiło się smutno… Szkoda, że Ksiądz Smędzik nie dożył przyjemności przeczytania o Sobie na goldapiaki.pl.
Moje kondolencje.
To był naprawdę dobry ksiądz i organizator szkoda tylko że zapomniano o nim jak leżał w hospicjum wyrazy szczerego współczucia przyjaciołom i rodzinie
Szanowny Ryszardzie:
Jeżeli odwiedzałeś księdza Smędzika, to znaczy, że nie był samotny.