Pozwalamy sobie kolejny komentarz, wcześniej zamieszczony w jednym z wpisów, umieścić bardziej „na wierzchu”, gdyż jest rzeczowy i merytoryczny.
Panie Redaktorze. Odrobinę polemiki do zdania z artykułu – „Czy da się ocalić ZPL”, a mianowicie: „Trudno natomiast kwestionować pomysł, ale należało poczekać kilka lat na taką decyzję. Tym bardziej, że i potem pojawiały się projekty unijne skierowane na uzdrowiska”.
Sprawa podniesienia budżetu na budowę Zakładu P-L o dodatkowe środki Unijne była do przeprowadzenia znacznie szybciej. Gmina i tym samym obecny burmistrz, NIE MUSIAŁA(!) rozstrzygać tego przetargu i dopłacać ze swoich środków tych dodatkowych około 7 mln złotych. Gmina mogła podjąć kroki związane ze zmianą kosztorysu i wystąpieniem do zarządu województwa o podniesienie kwoty środków unijnych z przeznaczeniem na tę inwestycję. Była duża szansa na pozyskanie tych brakujących, dodatkowych finansów zewnętrznych.
Czy gmina zrobiła coś, aby sprawdzić tę możliwość i po pół roku, czy też w następnym roku powtórzyć przetarg z nowym budżetem. Jaki odpowiedzialny burmistrz, jacy odpowiedzialni radni tak lekkomyślnie postępują „pod publiczkę”, a nie zgodnie z rzetelną projekcją ekonomiczną, podejmując „twarde” decyzje. Jak łatwo można podjąć decyzję o włożeniu milionów gminnych pieniędzy w coś tak niepoważnie zaplanowanego.
I taka inwestycja ZPL, zamiast rozkręcać koniunkturę uzdrowiskową w Gołdapi ciągnie to nasze miasto w ekonomiczną przepaść. Można zadać sobie pytanie – ile innych, przydatnych i rozwojowych inwestycji na terenie gminy za te pieniądze mogło być zrealizowanych. Chociaż inwestycja ta okazała się „mitomanią” to jednak ma ona swoich „ojców i matki”. I zatem w posumowaniu.
Rozstrzygnięcie tego przetargu na tak niekorzystnych warunkach finansowych dla gminy ma w sobie coś z rodzaju „grzechu pierworodnego”, którego skutki, coraz wyraźniej docierają do większości mieszkańców naszej gminy.
Części radnych w tym tych wielokadencyjnych i na prestiżowych funkcjach – do tej grupy nie zaliczam.