Zbliża się kolejna sesja Rady Miejskiej. Są jednak rzeczy, nad którymi zdecydowanie nie powinniśmy przechodzić do tak zwanego porządku dziennego. Jedną z nich jest ustawiczne i nieuzasadnione atakowanie przez burmistrza radnych, którzy zadają mu merytoryczne pytania, podczas gdy on sam uchyla się od merytorycznych odpowiedzi. Dzieje się to przy wyraźnym przyzwoleniu przewodniczącego Rady – Wojciecha Hołdyńskiego.
Te skandaliczne zachowania nie powinny być traktowane jak norma. Niestety – w Gołdapi już to niestety się utrwaliło, choć poziom dyskusji narzucony przez naszego „mistrza nastroju” jest szokujący nawet w kontekście ogólnopolskim. Przecież Tomasz Luto radnych opozycyjnych nazywał „hubami” już na początku swoich rządów i przechodziło to niemal bez echa. Z nim przecież nie można się nie zgadzać, inni nie mogą mieć swojego zdania.
Natomiast pytanie o pana samopoczucie, panie przewodniczący, jest raczej retoryczne, ponieważ po obejrzeniu retransmisji kilku ostatnich sesji doszedłem do wniosku, że czuje pan się dobrze. I ma pan się dobrze, przecież to zwykle kwestia osobistych wymagań, w tym wypadku też duchowych bo i w kontekście godności.
Dlatego ten problem pana raczej nie dotyczy. Pan lepiej wie kogo uciszyć, mając w tym względzie zdecydowane, stałe, odgórne – by tak rzec – priorytety. Jestem też pewien, że za pana kadencji to się nie zmieni.
Owszem, lepiej podczas tych posiedzeń mają ci, których Luto nazywa „merytorycznymi”, bo najczęściej („z jakichś powodów”) nie zabierają głosu. Natomiast dużo gorzej mają ci, którzy zadają zasadne, potrzebne i trudne pytania, bo przecież zależy im między innymi na tym, by gmina przestała brnąć ku katastrofie finansowej. A brnie zdecydowanie…
Nie dziwi mnie już, niestety, brak reakcji kobiet radnych, kiedy ich koleżanka jest poniżana przez szefa gołdapskiego samorządu gminnego (zresztą ten rodzaj „boksu” ma swoją nazwę). Im też jest dobrze. Im nie jest wstyd – to pewne. Rzekłbym nawet, że bycie radnymi pozwala im niejako na spełnienie niektórych marzeń. Te radne są tak zadowolone i pełne optymizmu, że do tej pory nie zauważyły ile milionów, podczas ostatnich dwóch kadencji gmina Gołdap straciła za sprawą niefrasobliwości i braku profesjonalizmu tej ekipy (pomijając nawet ZLP). To dosyć prosty rachunek i nie trzeba zbyt głęboko sięgać. Wystarczy się poczuć do roli radnej lub radnego. Jednak lepiej tego nie widzieć, bo jeszcze ktoś na te panie nakrzyczy i nie będzie już tego poczucia „fajności”.
Toteż gołdapskich radnych można teraz bez ryzyka podzielić na „merytorycznych” i na tych nielicznych, którzy zadają zasadne, istotne pytania, działając tym samym w interesie gminy.
Gdyby natomiast pan przewodniczący poczuł się tym tekstem dotknięty to proponuję dokładne obejrzenie retransmisji kilku ostatnich sesji i odpowiedzenie sobie otwarcie na przynajmniej trzy prościutkie pytania: który z uczestników tych dyskusji na sesji jest bardziej merytoryczny? komu bardziej należy się odbieranie głosu czy też uciszanie? I wreszcie… Kto jest najbardziej agresywny podczas tych posiedzeń?
I na koniec… Oczywiście, nie zakładam, że kieruje się pan jakimś osobistym interesem faworyzując burmistrza Gołdapi podczas sesji…
Mirosław Słapik
Fot. pixabay.com