Po głoszeniu wyników głosowania na projekty dofinansowywane z Budżetu Obywatelskiego podzielę się swoim zdaniem na ten temat. Przyznaję, że po cichu liczyłem, iż wygra makieta zabytkowej zabudowy miasta.
Zacznę od zacytowania trzech komentarzy…
Lokals: „Jaki sens ma finansowanie w ramach BO zadania własnego gminy. Któryś z aktywniejszych radnych (gdzie oni są?) mógł przecież taką drobną pozycję inwestycyjną przeforsować w budżecie gminy. A tak pieniądze „obywatelskie” zostaną i tak w rękach urzędników. Gdzie tu oryginalna, lokalna myśl obywatelska?”
Wyborca bezpiecznych przejść dla pieszych: „Nie do końca. Ja uważam, że robienie makietki (choć całkiem ciekawej) za 100 tys. zł to topienie pieniędzy”
Mikołaj: „Sztuka kosztuje. Nie tylko chlebem człowiek żyje. Mam nadzieję, że w kolejnym „rozdaniu” projekt makiety przejdzie do realizacji. Takie i podobne „obiekty” spotykamy w wielu miastach Polski i na świecie. Jest to ciekawe i atrakcyjne. Pozdrawiam świątecznie i noworocznie.”
Oczywiście szanuję i doceniam pomysł, który wygrał w mieście, szanuję zdanie głosujących, jak i jednego z inicjatorów (Zbigniewa Makarewicza), którego zaliczam do bardzo nielicznej (może nawet kilkuosobowej) grupy gołdapskich radnych obu samorządów – kreatywnych, pracujących na rzecz gminy i powiatu. Jednak popieram pogląd, że zaproponowana inwestycja powinna znaleźć się pośród „rutynowych” zadań inwestycyjnych gminy. Jednym z argumentów na korzyść jest niewątpliwie wyjątkowa możliwość przyspieszenia realizacji tego przedsięwzięcia.
Mimo to całkowicie zgadzam się z pierwszym i trzecim z zacytowanych komentarzy. Idzie tu o plac Zwycięstwa i o to by uzdrowisko Gołdap przyciągało nie monumentalizmem, ale wizualnym ciepłem i swego rodzaju szkatułkowością. Nie tylko mnie drażni „ukamienowanie” północno-zachodniej strony placu – chodniki, które wraz odpychającymi czarnymi „katafalkami” przypominają bardziej otoczenie mauzoleum niż część rynku miasteczka uzdrowiskowego (chociaż, nie mam nic przeciwko oświetleniu, znajdującemu się między płytami).
Wyobraźmy sobie te, wyłożone kostką lub granitowymi płytami, miejsca z metalowymi (z brązu), figuratywnymi rzeźbami, choćby spacerującego Immanuela Kanta lub profesjonalnie wykonanymi sylwetkami puszczańskich zwierząt. Wyobraźmy sobie również proponowaną makietę ustawioną między jednym z wspomnianych „katafalków”, a witryną Centrum Informacji Turystycznej – w miejscu, gdzie, póki co, przy słonecznej pogodzie trudno jest szerzej otworzyć oczy.
Zdecydowanie nie zgodzę się z tym, że makieta byłaby topieniem pieniędzy – artystyczne uzupełnienia placu Zwycięstwa powinny, moim zdaniem, stanowić jeden z priorytetów. Dotyczy to również przestrzennego napisu „Gołdap”, który już świetnie wpisuje się w gołdapski „syndrom parkomatów”…