Jednym z felietonistów „Tygodnika Oleckiego” jest Czesław Mirosław Szczepaniak – poeta i prozaik, przed laty laureat prestiżowej nagrody literackiej im. Stanisława Piętaka. Gołdapskie, biblioteczne wydawnictwo „Z bliska” wydaje mu akurat tom opowiadań, sfinansowany przez podwarszawskich sadowników (jako że autor mieszka w Grójcu). Tym razem w swoim felietonie pisarz oddał się wspomnieniom o Gołdapi.
Tekst ma jeszcze jeden walor – przywodzi na myśl twórczego ducha miejsca, którego niezwykle trudno jest stworzyć i którego póki co mają takie nieduże miasta jak choćby – Gołdap, Olecko, czy Augustów. Felieton jest trochę na czasie, bowiem kończący postscriptum aforyzm, w wypadku Gołdapi, pasuje nie tylko do idei Cittaslow…
Do Gołdapi
W 1989 roku, w lipcu, kiedy wyjeżdżaliśmy z synem Pawłem Piotrem, lat 10, z Olecka, podjąłem decyzję, że pojedziemy do Gołdapi, żeby zająć miejsce w pociągu osobowym, klasa II, do Warszawy. Z Wacławem pojechaliśmy pociągiem, który ciągnęła lokomotywa parowa. Był jeden tor. Podobnie jak w Izraelu, tak mi opowiadał Aleksander Rozenfeld, który wrócił do Polski tylko dlatego, że był jeden tor na Ziemi Świętej. Rozumiałem Olka, bo pochodzę z okolic Kwitnącej Jabłoni, gdzie był też jeden wąskotorowy tor o prześwicie 1000 mm. Mknęliśmy przez łąki i pejzaż o takiej zieleni, że aż się nie chciało wracać. Lokomotywa rozsiewała dym. Jak tęsknoty po polach. Ziemia nie była skażona melancholią. Na dłuższą chwilę zatrzymaliśmy się w na stacji Gołdap. Czyli w miejscu najdalej oddalonym na wschód Polski. Na tzw. biegunie zimna, gdzie diabeł, podobno, mówi dobranoc. Z tego, co wiem, piekło jest zimne. Musi takie być, skoro w nim tyle zimnych drani.
Pociągiem zawróciliśmy. Wacław wysiadł w Olecku, a my pojechaliśmy dalej.
Mogę napisać, że łykałem trochę gołdapskiego powietrza.
Wacław nieraz mi pisał o Gołdapi, przesyłał pismo „Ocalenie przez Poezję”, które redagował pan Mirosław Słapik, poeta, prozaik, krytyk, animator. Oto passus Wacława o tym sympatycznym miasteczku: ,(…) Gołdap przejęła z pewnymi modyfikacjami tradycje Oleckich Czerwców Poetyckich. Reanimowano spotkania za sprawą Zbyszka Fałtynowicza i suwalskiego STK, które chyli się ku upadkowi, mimo międzynarodowego fajerwerku, jakim była Nagroda im. Kościelskich przyznana Marzannie Bogumile Kielar za tomik „Sacra conversazione”. Wcześniej ten suwalski zbiorek 26 wierszy wyróżniony został Nagrodą Poetycką im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Zbyszek ma powody do dumy, ale jednocześnie nie opuszcza go troska o przyszłość wydawnictwa, którego los – jak to w Suwałkach – wydaje się być przesądzony. Poza M.B. Kielar do Gołdapi zaproszono lokalnych poetów, którzy wydali w tym roku jakąś książkę. Stąd i ja tam znalazłem się, choć pasuję do poważnych poetów jak tulipan do kożucha. Spotkanie opisaliśmy z każdej strony w lokalnych gazetach, ja ze swojej – w „Lega-rytmach”. (…) Wczoraj M. Słapik przysłał mi świąteczna wkładkę „Ocalenie przez poezję” do ich gołdapskiego tygodnika „Z bliska”. Gołdapska impreza odbywa się pod duchowym patronatem śp. Wiesława Kazaneckiego, którego pięknie wspominał Waldemar Smaszcz. Wieśkowe wiersze śpiewał białostocki aktor Paweł Szymański. (…) Olecko w Sylwestra 1993 roku
Minęły lata i w Oficynie „Z Bliska”, Biblioteka Publiczna w Gołdapi, ul. Partyzantów 3, 19-500 Gołdap, wydaję w 2015 roku swoją debiutancką prozatorską książkę (Opowiadania z cyklu Bądź Zdrów!). Mocniejszą niż tomik Mieliśmy Białe ściany (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1977). O to zadbał pan Mirosław Słapik, który nie dość, że lubi zimę, to ma słabośc do Bieli, z której wyszedłem, choć Biel ze mnie nie wyszła. Jest człowiekiem spokojnym. Ma dowcip. Nie nadużywa słów. Kiedy 20 kwietnia 2015 roku, w poniedziałek, wysłałem SMS: List priorytet polecony wysłała moja Żona, natychmiast zareagował: „Chwała żonom”. Poza tym świetnie zna się na współczesnych technikach druku, o których mam wiedzę jak małe a. Panu Mirosławowie pomaga Jan Jastrzębski, który jest specem o do małych form literackich. Potrafi zrobić polonistyczny ład, ale nie jest to upierdliwy belfer. To spoko gość. Nigdzie się nie spieszy. Słucha. Nie przerywa. Ma świetne mini narracje. I dyskretny humor. Wydusić z Jana coś jest trudno. Ale jak już coś powie, to się pamięta.
Gołdap, mając na co dzień i od święta pana Mirosława i Jana, powinna być dumna z takich obywateli. Dla mnie to zaszczyt, że stanęli na mojej drodze.
I pomyśleć, że Gołdap, którą mi przed laty Wacław naraił, nie wyrzuciła moich tekstów do Kosza… lina. Dalekie okazało się Bliskie. Paradoks z wbitą zagadką. A gdzie tam. W życiu trzeba umieć przeczekać. Warto być zdeterminowanym i ufać, że przetrą się wszelkie kłopoty i gorycz się ździebko osłodzi. Życie jest jedno, więc za mało jest czasu, żeby pracować byle jak. Trzeba robić na swoich warunkach. Nie słuchać, co ludzie powiedzą. Nie reagować nerwowo na za i przeciw. Trzeba umieć zażartować i na siebie liczyć.
Ponieważ w Polsce ludzie się cieszą z sukcesów bliźnich, więc dopowiem, że to będzie moja 150 książeczka, która się nie wymknęła spod mojej kontroli. Większość druków zwartych wydałem nakładem własnym, bo polscy wydawcy nie byli tego typu pisaniem zainteresowani; lekceważyli to, co wystukałem na komputerze. Nieraz dawali mi do zrozumienia, że zgłaszając swoją propozycję, wygłupiłem się. Żem stuknięty jak kowadło. Zamiast zaciskać pięści, zacisnąłem powieki. Starałam się pisać tak, żeby to kiedyś czytali od deski do deski, bo jak ognia unikam drewnianego języka. Latami to trwało. Aż się zestarzałem i nie dla mnie orzechy włoskie.
W młodości mój ojciec Czesław, starszy rzemieślnika obróbki skrawaniem, tokarz, z warsztatów Kolei Wąskotorowej w Piasecznie, gdzie w III RP zrobiono knajpę Odjazd, nieraz mi powtarzał: Synu, nie oczekuj pochwał za pracę. Masz dobrze pracować, a opieprzyć zawsze ciebie mogą…
Ja nic takiego nie robię. Staram się odkryć w codzienności niecodzienność, i nie nakłamać w tym, co piszę, choć wiem, że kłamstwem w życiu daleko się zachodzi, ale się nie powraca.
Mam 60+ lat.
Przyszedł czas i wstrzeliłem się w sam raz z książką, co ma skrzydełka, plecy i grzbiet, co spina około 200 stron, job twoju mać!
Czesław Mirosław Szczepaniak
Postscriptum
9 sierpnia 2015 roku w Gołdapi odbędzie się XX Międzynarodowy Konkurs Krzyku w kategorii kobiet i mężczyzn. Zwycięzcą zostanie osoba, która wyda z siebie najgłośniejszy okrzyk. Ponieważ mieszkam w stolicy, gdzie wniebogłosy i pośpiech, westchnę aforystycznie: Siej ciszę, a zbierzesz owoce spokoju.
PiEkny tekst.