Za tym stoi wiarygodność gospodarza

protokol_dypl

protokol_dyplDo napisania tego felietonu skłoniły mnie obserwacje drobnych ludzkich zachowań, błędy popełniane w życiu codziennym (także przeze mnie) związane z – by tak rzec – stylem bycia w funkcjonowaniu publicznym. Będzie więc między innymi o wizytówkach, krawatach, skarpetkach i zajmowaniu miejsca w aucie.

Natomiast bezpośrednim powodem była moja wczorajsza rozmowa z kolegą o wymaganej długości krawata i o tym, że część naszych osób publicznych ma wizytówki po prostu… wieśniackie.

Nosimy krawaty o różnej długości – część z nas powyżej klamerki, u, bardzo na szczęście nielicznych, krawat zakrywa po prostu krok, u większości minimalnie wychodzi poza klamrę od paska w dół i ten ostatni wariant mieści się w wymaganym kanonie.

Dwa lub trzy lata temu miałem przyjemność uczestniczyć w kursie protokołu dyplomatycznego. Było więc także o zasadach organizowania spotkań i uczestniczenia w nich. Było też o redagowaniu wizytówek, powitaniach i sadzaniu przy stole. Może więc tym tekstem zrobię jednocześnie komuś dobry uczynek.

Ale zacznę od najczęściej popełnianych błędów, korzystając ze swojego artykułu, który kiedyś publikowałem. Dotyczy to przede wszystkim spotkań oficjalnych.

Błędy podstawowe

W trakcie szkolenia uświadomiłem sobie, ile jeszcze popełniamy błędów podczas oficjalnych wizyt. Trzymając się konkretnej płci, warto podkreślić, że podstawowym i częstym błędem w wykonaniu mężczyzn jest zakładanie zbyt krótkich skarpet pod spodnie (łydka nie powinna być widoczna), albo wkładanie do tzw. butonierki chusteczki w kolorze krawata. Jak już wspomniałem sam krawat powinien nieco przekraczać linię paska od spodni. Kolor skarpetek powinien być tak dobrany, by możliwie dobrze „zlewał się” z całością. Natomiast kompletną kompromitacją jest zakładanie do garnituru skarpet białych.

Nie ukrywam, że całowanie kobiety w rękę przy powitaniu u mnie zdecydowanie wywołuje niesmak i to chyba mam od dziecka, choć wiem, że część kobiet to lubi. Mimo to „żółwik” zainicjowany przez mężczyznę podczas oficjalnych wizyt ważnych gości coraz częściej jest traktowany jak dziwactwo i, moim zdaniem, słusznie. Inna rzecz… Jadąc w grupie, kobiety nadal zbyt chętnie wsiadając do auta, próbując zająć miejsce przy kierowcy, nie zawsze wiedząc, że w ten sposób pozbawiają siebie zaszczytu siedzenia na honorowym miejscu – czyli z tyłu, po prawej stronie. Również na tym miejscu siada inny gość honorowy, np. poseł. Zaś przy kierowcy jest na ogół miejsce dla osoby, która w tym czasie po prostu pracuje – np. dla tłumacza lub przewodnika.

Przypomina mi się tu jeden z odcinków serialu „Columbo”, kiedy to porucznik wpadł na trop dzięki temu, iż zwróciła jego uwagę pewna anomalia – mężczyzna otworzył kobiecie drzwi do auta z przodu, a nie z tyłu i ona zresztą z przodu usiadła, gdyż miała chorobę lokomocyjną.

Powitanie

Honorowego gościa (np. przedstawiciela ambasady lub rządu) przed budynkiem urzędu powinien witać pracownik. Natomiast burmistrz lub starosta czeka wewnątrz budynku.

Przy stole

I tu też popełniamy błędy. Ponieważ nierzadko honorowego gościa sadzamy obok gospodarza. A jego miejsce tak naprawdę jest po przeciwnej stronie. Zapominamy, o stawianiu karteczek z nazwiskami gości, które obowiązkowo powinny czekać przy każdym nakryciu i zdecydowanie ułatwiają organizację. Żelazną zasadą jest rozdzielanie małżonków tak, by nie siedzieli obok siebie. Obok siebie można posadzić dwóch mężczyzn, natomiast kobiety należy rozdzielić. Drugą w hierarchii ważności osobę po gospodarzu lub gościu honorowym sadzamy po jego prawej ręce.

Należy pamiętać, że jeden kelner nie może obsługiwać więcej niż od sześciu do ośmiu osób. W przeciwnym wypadku część osób narażona będzie na jedzenie zimnych potraw. Powinniśmy być zawsze zorientowani w tym, z reprezentantami jakiej narodowości mamy do czynienia. Również i w tym, jaką religię wyznają nasi goście. Wiadomo na przykład, że jeśli spotkanie odbywa się w piątek, to warto zadbać o zestaw dań rybnych. Obiady oficjalne nie powinny sprawiać wrażenia biesiady – tu też obowiązuje umiar.

Na ten temat można mówić bez końca, choćby o tym, że talerze powinny stać 1 cm od krawędzi stołu, że sztućce układa się według kolejności podawanych potraw, że każdy rodzaj alkoholu ma swój czas itd.

Wizytówki i prezentacje

Nigdy nie miałem zbytniego zaufania do osób podających się za reprezentantów poważnych firm lub urzędów, od których dostawałem wizytówkę opatrzoną fotografią lub nadmiarem kolorowej grafiki. I na ogół to się sprawdzało, gdyż u nich szeroko pojęte przegadanie dominowało nad faktycznym realnym działaniem. Pomijam tu reklamówki w formie wizytówek, choćby bazy turystycznej.

Wizytówki powinny być graficznie ascetyczne, kolorowe mogą być najwyżej loga lub herby. W żadnym wypadku nie powinny być zadrukowane z drugiej strony. Podczas przyjęć oficjalnych, wizytówek nie wręcza się przy przedstawianiu, trzeba poczekać na luźne rozmowy.

Podobny umiar wymagany jest w wypadku prezentacji multimedialnych – im mniej dłużyzn, i mniej animacji i graficznych smaczków, im mniej odbiegania od tematu, tym bardziej wiarygodny jest prowadzący.

***

Tematów z tym związanych jest, rzecz jasna, dużo więcej, ale nie piszę tego po to, by się wymądrzać, bo sam popełniam błędy, lecz z powodów zarówno praktycznych, jak i… anegdotycznych. Tu przypominają mi się lata osiemdziesiąte i wcześniejsze, w aspekcie społecznego statusu artysty. Wtedy twórca nierzadko zakładał na gołe ciało sweter, koniecznie postrzępiony u dołu przy szwach i tak ubrany śmiało szedł na swój wernisaż. Po upadku komuny artysta, co prawda może pójść na wernisaż ubrany ekscentrycznie, ale koniecznie czysty i elegancki. Na przykład istotnym błędem, który do tej pory był moim udziałem było zakładanie koszuli z krótkimi rękawami pod garnitur, ponieważ lubię być ubrany luźno. A tego nie należy robić. Na koszulę z krótkimi rękawami po prostu nie zakładamy marynarki.

To wszystko jest, moim zdaniem, niezmiernie istotne, gdyż choćby w przypadku urzędów i biznesu, dużą rolę odgrywa prosta psychologia. Bowiem za tymi konkretnymi zasadami, umiarem, precyzyjnym dopracowaniem spotkań i stonowaną elegancją, po prostu stoi wiarygodność gospodarza lub organizatora.

 


Aktualności

Powiązane artykuły

6 komentarzy do “Za tym stoi wiarygodność gospodarza

  1. A.

    „Żelazną zasadą jest rozdzielanie małżonków tak, by nie siedzieli obok siebie”- chyba nie rozumiem, to gdzie maja siedziec? przy roznych stolach?

    1. To, rzecz jasna, dotyczy tych bardziej oficjalnych przyjęć, chociaż np. na weselach jest to praktykowane coraz częściej. Jest zasada – by obojga małżonków nie usadzać obok siebie – jednego obok drugiego. A o osobnych pomieszczeniach, jako pewnym novum, może warto pomyśleć – dla tych bardziej toksycznych:-)

  2. Fela

    Do A : jak się trochę pomyśli to człowiek zrozumie, że chodzi o usadzenie ich po prostu nie bezpośrednio obok siebie, ale naturalnie przy tym samym stole. Chyba sobie zażartowałaś/łeś.
    Tekst fajny, Redaktorze, czekam na kolejne. Kiedyś ciekawie pisał o tym Jan Kamyczek. No, naturalnie w starym niedzisiejszym stylu.

  3. Rozbawił mnie nietakt białych skarpetek i moje przyzwyczajenie ze szkoły, kiedy to celowo na wszelkie uroczystości nakładałem białe skarpetki do garnituru. Ot, aby rozzłościć kilka osób 😉 Ale mi na szczęście nie zostało do tej pory 🙂

  4. A.

    fakt, to byl zart, ale tylko dlatego to napisalam, gdyz nie rozumiem tej zasady, nigdy nie chcialabym, na oficjalnym przyjeciu (na ktore np.po prostu wypadalo pojsc i to byl jedyny powod przybycia) byc rozdzielona z mezem i meczyc sie w towarzystwie osob mi nieznanych, albo takich, ktorych nie lubie;
    z utesknieniem, wrecz oczami kota z bajki Shrek, patrzylabym w kierunku meza i odliczala sekundy do zakonczenia przyjecia

    1. Gdybym miał wybrać między etykietą a miłością małżeńską, to, rzecz jasna, wybrałbym to drugie. Miłość to zdecydowanie priorytet i bym ją podsycał nawet za cenę narażenia się oficjalnym gościom:-)