O współpracy administracji samorządowej i państwowej z organizacjami pozarządowymi, o ich roli w życiu społeczeństwa, o problemie finansowania powiatów z kandydatką na posłankę do Sejmu RP Ewą Bogdanowicz-Kordjak rozmawiają: Mirosław Słapik i Jacek Rakowski.
MS: Obejmując stanowisko wicestarosty przyszła Pani z konkretnym nastawieniem i pewnym doświadczeniem. Doświadczenie dotyczyło w mniejszym stopniu samorządności, mimo to dała się Pani wcześniej poznać jako zaangażowana w pracę organizacji pozarządowych.
EBK: Tak było. Pracowałam już wcześniej w starostwie, byłam odpowiedzialna m.in. za organizacje pozarządowe. Tak naprawdę od początku mojego życia zawodowego, właściwie od czasu studiów, zawsze byłam w jakiejś organizacji społecznej i działałam na rzecz środowiska, w którym przebywałam.
MS: Jak można coś takiego „przemycić” do Pani pracy na stanowisku wicestarosty? W odczuciu niektórych są to dziedziny, które nie zawsze się wspierają.
EBK: Myślę, że jest to zupełnie naturalne. Działalność samorządową i w ogóle działalność administracji publicznej widzę jako działalność na styku administracji i społeczeństwa. „Społeczeństwa” to znaczy mieszkańców, „mieszkańców”, to znaczy organizacji mieszkańców, czyli organizacji pozarządowych. Nie ma więc co przemycać, bo jest to jednością. Moim zdaniem powinno to współgrać i obie strony powinny współpracować.
MS: Jakie rzeczy należałoby poprawić lub naprawić, jeśli chodzi o dialog administracji z organizacjami pozarządowymi?
EBK: Moim zdaniem trzeba zwrócić uwagę na pobudzenie aktywności lokalnej. Aktywność lokalna to mieszkańcy, mieszkańcy to zdefiniowane tak naprawdę potrzeby i co za tym idzie zdefiniowane działania, które są niezbędne do tego by poprawić stan rzeczy, jaki istnieje. Tutaj widzę ogromną rolę w dodaniu odwagi mieszkańcom, by nie bali się artykułować swoich potrzeb i możliwości rozwiązywania swoich problemów. Tak naprawdę podobnie jest z organizacjami pozarządowymi, które już działają. One nie dość, że wiedzą, iż jest problem, to jeszcze wiedzą jak go rozwiązać. W tym widzę bardzo ważną rolę organizacji.
MS: A starostwo? Jakie narzędzie z Pani strony byłoby wykorzystywane?
EBK: Przede wszystkim możliwość działania, danie możliwości działania organizacjom pozarządowym. Teraz przykładając do powiatu gołdapskiego i Starostwa Powiatowego w Gołdapi. Możliwości finansowe nie są zbyt duże. Wynika to ze stosunkowo niewielkiego budżetu powiatu. Natomiast uważam, że coraz więcej zadań powiatu powinno być przekazywanych organizacjom pozarządowym. Tu bowiem pieniądze byłyby dużo lepiej wykorzystywane niż dzieje się to w strukturach publicznych.
JR: Powiat jest gotów współpracować z organizacjami. A organizacje i mieszkańcy na naszym terenie są gotowe współpracować z władzami dla dobra całego społeczeństwa?
EBK: Na szczęście jest coraz więcej organizacji i coraz więcej mieszkańców. Budowanie aktywnego społeczeństwa jest procesem. To nie jest tak, że dzieje się to natychmiast i to jest dane w każdym miejscu. Uświadamianie potrzeby i możliwości, że społeczeństwo jest w stanie samo rozwiązać swoje problemy jest procesem. To będzie się rozwijało, ponieważ ludzie będą dostrzegali coraz więcej swoich potrzeb i będą też dostrzegać coraz więcej sposobów rozwiązywania swoich problemów. Czy są gotowi? Myślę, że są coraz bardziej gotowi by współpracować z administracją.
JR: Potrzebna jest do tego zmiana pokoleniowa, czy już obecne pokolenie 30-40 – latków będzie współpracować? Czy widzi Pani taką możliwość, by osoby starsze – emeryci, renciści – też zaczęli wychodzić do innych ludzi, zaczęli tworzyć własne organizacje i realizowali własne pomysły?
EBK: Myślę, że nie jest to kwestia wieku tylko przemyśleń i doświadczeń życiowych, świadomości swoich potrzeb. Jest to zdecydowanie niezależne od wieku. Emeryci przywołani przez ciebie potrafią być dużo bardziej aktywni i otwarci niż ludzie młodzi.
MS: Wspomniała Pani o instytucjach, które mogłyby być prowadzone przez organizacje pozarządowe. Może Pani rozwinąć ten temat?
EBK: Na pewno nie w tym momencie ponieważ organizacje i społeczeństwo musi się do tego przygotować. Natomiast uważam, że jest to właściwy kierunek, by pewien zakres zadań publicznych jak pomoc materialna, pomoc społeczna, jak pomoc psychologiczna, niektóre formy edukacyjne, były przejmowane i prowadzone przez organizacje pozarządowe. Uważam, że one dużo lepiej wykorzystywałyby środki przekazywane na ten cel i te środki byłyby bardziej efektywne.
MS: W Polsce chyba już coś takiego się dzieje, natomiast wydaje mi się, że nie dotyczy to na razie Gołdapi. W Polsce są już organizacje zajmujące się pomocą psychologiczną czy socjalną. Wspomnę tu choćby o naszych funduszach stypendialnych.
EBK: W Polsce na pewno tak, a Gołdap jest jej częścią. Do tej pory wszystkie te zadania są u nas prowadzone przez jednostki samorządowe administracji publicznej. Myślę jednak, że jest to kierunek, w którym będzie szła cała Polska, także i Gołdap, i że te zadania będą przekazywane w stronę organizacji pozarządowych.
JR: Czy uważa Pani, że organizacje pozarządowe powinny przejąć szkoły na wsiach?
EBK: Myślę, że może to być skuteczny sposób rozwiązania problemów, z jakimi borykają się obecnie te szkoły. Mówię o problemach finansowania. Temat ma podobny kształt jak świetlice prowadzone przez samorządy i świetlice prowadzone przez organizacje pozarządowe.
MS: Z tym akurat bym dyskutował, bo szkoły przede wszystkim muszą mieć ogromną stabilność. Wydaje mi się, że na ten temat jest dużo różnych wzorców. Są oczywiście szkoły prowadzone przez organizacje pozarządowe, ale te szkoły gminne, dające podstawowe nauczanie skupiają się przy samorządach. Bardzo szeroko ten problem traktuje Ameryka, tam większość szkół czy szpitali jest – nazwijmy to – placówkami municypalnymi.
EBK: Są to placówki edukacyjne czy medyczne, które uzupełniają, czy też zabezpieczają podstawowe potrzeby, które państwo powinno zabezpieczać. Natomiast w momencie kiedy pojawia się organizacja pozarządowa, która przygotowuje ofertę bardziej niż podstawową, ja nie mam nic przeciwko temu, by współistniały placówki gminne i pozarządowe. Publiczne powinny jednak zapewniać podstawę, która – ujmijmy to w cudzysłów – należy się każdemu obywatelowi. Natomiast jeżeli mieszkaniec ma ochotę, lub widzi potrzebę większego zaspokajania swoich potrzeb, to tu widzę rolę organizacji pozarządowych, które byłyby w stanie przedstawić bardziej rozbudowaną i elastyczną ofertę.
JR: Jaki ma Pani pomysł na zmianę finansowania powiatów, by zaczęło wystarczać na drogi, szpitale?
EBK: Przede wszystkim nie powinni wszyscy dłubać w budżecie. Uważam, że w komisji budżetowej parlamentu nie powinni zasiadać tacy specjaliści jak ja – od zarządzania miękkiego, nie powinni zasiadać – z całym szacunkiem – rolnicy, ale powinni zasiadać specjaliści, którzy będą w stanie racjonalnie skroić budżet i zagwarantować finansowanie. Dopiero kształt finansowania zadań powinien być konsultowany z poszczególnymi grupami społecznymi i zawodowymi. W wyniku tego powinny zostać wykształcone skuteczne mechanizmy finansowania. Najgorsze, co się może wydarzyć to to, żeby każdy zaczął majstrować przy budżecie.
JR: Nie obawia się Pani tego, że jak odda się to specjalistom to dojdzie do podobnej sytuacji, jak na początku transformacji ustrojowej? Mam tu na myśli plan Balcerowicza. Był on dobry, ale był bardzo drastyczny dla wielu osób. Nie obawia się Pani, że wiele szpitali będzie musiało być zlikwidowanych, a część dróg zostać zamknięta?
EBK: Dla mnie priorytetem jest nie instytucja pod tytułem szpital, ale zabezpieczenie opieki zdrowotnej mieszkańcom. Czy to będzie szpital, przychodnia czy inna placówka, która zabezpieczy przez całą dobę dostęp do pomocy medycznej, to nie ma znaczenia jak się nazywa. Podstawą jest zabezpieczenie opieki. Podobnie jest z drogami. Ostatnio słyszałam, że będziemy mieli dobrą drogę do Olsztyna do 2030 roku. Zastanawiam się, czy w takim horyzoncie czasowym drogi będą istotnym środkiem lokomocji, czy nie warto szukać innych rozwiązań na przemieszczanie się. Moim zdaniem drogi nie powinny być celem, do którego dążymy. Celem powinno być szybkie i bezpieczne przemieszczanie się między miastami.
JR: Sugeruje Pani kolej?
EBK: Może lotnisko? Nie wiem czy to jest perspektywa roku 2030 ale 2050 już tak.
MS: To jest już nieco abstrakcja, choć jest człowiek pod Gołdapią, który ma samolocik i nie korzysta w ogóle z auta. Na poruszanie się samolotami trzeba mieć też pieniądze. Myślę, że drogi przetrwają w obecnej formule jeszcze kilkadziesiąt lat. Z finansami powiatu w całej Polsce nie jest dobrze. W przypadku Gołdapi można powiedzieć, że jest wręcz tragicznie. Powiat nie ma dużych źródeł dochodów, nie ma nieruchomości. Warto jednak podkreślić, że zrealizowano kilka projektów, które powiat, trochę ryzykując, zrealizował…
EBK: To prawda, ale jest to zupełnie naturalne. Właśnie w takich przypadkach, jakim jest powiat gołdapski, kiedy jest niski budżet trzeba posiłkować się i realizować projekty. Budżet, który posiadamy, może dokładnie wystarczać na wkład własny, a pozostałe środki należy pozyskiwać.
MS: Przypomnijmy jeszcze, skąd się biorą dochody powiatu, pomijając dotacje i subwencje.
EBK. Jest część dochodów własnych w skład, których wchodzi również udział od podatku dochodowego, ale to niewielka część, ok. 15 proc. budżetu.
MS: A tablice rejestracyjne?
EBK: To wbrew pozorom nie są duże pieniądze. Gros dochodów to subwencje i dotacje.
JR: Czy Pani zdaniem opłacanie przez niektórych przedsiębiorców niższych składek na KRUS jest dyskryminacją tych, którzy opłacać muszą wyższy ZUS?
EBK: ZUS i KRUS w jednym państwie – dwa różne państwa, rzecz zupełnie niekompatybilna. Nie traktowałabym jednak tego jak dyskryminację, bo różnica też będzie w późniejszych świadczeniach. Nic się nie dzieje bez konsekwencji. Jeżeli na razie niektórzy płacą niskie składki to będą mieli niskie świadczenia. Kij ma dwa końce. Przeszkadza i mnie razi to, że ubezpieczeni w ZUS mają różne prawa od osób ubezpieczonych w KRUS. Oba systemy są niekompatybilne i nie ma szansy, by w ramach jednej rodziny można było ujednolicić świadczenia wypływające z tych dwóch systemów. Przykładem jest sytuacja, gdy kobieta ubezpieczona jest w ZUS, mężczyzna w KRUS i wynikające z tego ewentualne możliwe świadczenia rodzinne. Nie sposób znaleźć wspólny mianownik w obu tych systemach.
MS: Który jest bardziej dyskryminujący?
EBK: Moim zdaniem świadczenia KRUS – niska składka, ale praktycznie głodowe świadczenia. Rolnicy to wiedzą. Natomiast jak wspomniałam na początku – nie ma nic za darmo.
MS: Na zakończenie naszej rozmowy zapytam o projekt, który będziecie realizować ze swoim stowarzyszeniem „Fabryka cudów”. Czego on dotyczy?
EBK: Doszliśmy do wniosku, że fajnym projektem byłoby usystematyzowanie informacji o ludziach, którzy przyczynili się do rozwoju szeroko rozumianej ziemi gołdapskiej. Ten pomysł skrystalizował się w formie projektu pod nazwą „Ludzie stąd. Rzecz o gołdapianach. Goldapiaki.pl”. To projekt, na który otrzymaliśmy dofinansowanie z Fundacji PZU. Będzie to projekt edukacyjny. W swoim założeniu ma połączyć prace poszukiwawcze i redakcyjne młodych ludzi z wykorzystaniem technik informatycznych. To będzie czymś na kształt lokalnej Wikipedii.
MS, JR: Dziękujemy za rozmowę.
Przede wszystkim POwinnaś ustąpić!!!