– Wczoraj czułam się tu dziwnie, bo wydawało mi się, że cały czas ktoś mnie monitoruje – zwierzyła się Elżbieta Kwiatkowska-Wyrwisz podczas swojego wystąpienia na sali widowiskowej Domu Kultury, związanego z kolejnym spotkaniem kobiet internowanych w Gołdapi podczas stanu wojennego.
Tym razem okazja była szczególna, przecież 13 grudnia tego roku wypada 30. rocznica ogłoszenia przez WRON decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego.
Spotkanie poprzedziło złożenie wieńców przed kamieniem pamiątkowym, postawionym przy dawnym ośrodku internowania, czyli obecnym Sanatorium „Wital”.
Nie przyjechało ich do Gołdapi dużo. Mimo to były wspomnienia, także przekazane na piśmie przez Ewę Tomaszewską, gdzie była internowana i parlamentarzystka wspomina Święta Wielkanocne w ośrodku i niespodziankę, jaką zrobili internowanym gołdapianki przemycając kosz z produktami podpisany: „Od matek i żon z Gołdapi”
– Chcemy wam, gołdapianki, podziękować – powiedział Marek Miros. – Wy same nazywacie się gołdapiankami. I słusznie.
Elżbieta Kwiatkowska-Wyrwisz odczytała apel skierowany „do wszystkich Posłów i Senatorów Rzeczypospolitej Polskiej”, w którym grupa internowanych kobiet domaga się uwzględnienia w ustawie o kombatantach i osobach represjonowanych politycznie, represji z lat 1971 – 1989. Pod apelem podpisały się m.in.: Barbara Gorazdowska i Sławomira Jabłońska z Wrocławia, Krystyna Pieńkowska z Gdańska i Elżbieta Kwiatkowska-Wyrwisz z Wałbrzycha.
Po wspomnieniach i odczytaniu apelu z krótkim recitalem wystąpił Antoni Filipkowski, jeden z solidarnościowych bardów, internowany podczas stanu wojennego w Strzemielinku.
Spotkanie zakończył, świeży jeszcze, film Waldemara Krzystka „80 milionów”, nawiązujący do prawdziwej historii przejęcia przez działaczy wrocławskiej Solidarności pieniędzy tej organizacji z banku tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego i przed nosem SB.
Obraz z jednej strony oparty na faktach, z drugiej mający charakter niezłego kina sensacyjnego z wyraźnym ukłonem w kierunku masowej publiczności. Wartka akcja, napięcie i dialogi soczyste niczym u Pasikowskiego.
Fot. Alicja Tynecka