Cuius regio eius religio

kosciolPrezentujemy kolejny tekst Mieczysława Ratasiewicza, w polskim tłumaczeniu: Czyja władza, tego religia. To tekst historyczny, ale z ciekawą konkluzją.

W końcu XV wieku idea potężnego zakonnego państwa nad Bałtykiem, budowanego z determinacją przez Krzyżaków, ostatecznie legła w gruzach. Złożyło się na to wiele przyczyn. Jedną z nich był skuteczny opór zagrożonej w swych żywotnych interesach Polski i Litwy. Drugą zaś było wycofanie dotychczasowego poparcia udzielanego Zakonowi przez Stolicę Apostolską, która ostatecznie przekonała się o rzeczywistych metodach i intencjach podboju ziemi Bałtów, sąsiedniej Polski, Litwy i Żmudzi. Bezpośrednim następstwem upadku tej idei była nowa koncepcja jaka pojawiła się we władzach Zakonu, a polegająca na utworzeniu na opanowanych wcześniej terenach świeckiego państwa niezależnego od jakiejkolwiek władzy kościelnej. Szczególnie państwa odrzucającego jakikolwiek wpływ Stolicy Apostolskiej na jego wewnętrzną i zewnętrzną politykę. Jedyną drogą do realizacji tego zamierzenia było całkowite zeświecczenie wszystkich struktur władzy i administracji państwowej, a także całkowita zmiana obowiązującej w państwie religii. Przejęcie szybko rozwijającej się na zachodzie Europy doktryny luterańskiej.

Wraz z początkiem XVI wieku koniec państwa zakonnego zbliżał się coraz szybciej i oto w roku 1525 dotychczasowy ostatni wielki mistrz Zakonu, teraz już jako książę, Albrecht  Hohenzollern, dokonał sekularyzacji Prus, czyli zamiany państwa zakonnego w państwo całkowicie świeckie. Przy tym nowa władza państwowa przyjęła jako obowiązującą w całym państwie religię luterańską. Zgodnie z tym faktem wszystkie dotychczasowe struktury zakonne i kościelne zostały zastąpione nowymi strukturami podporządkowanymi nowej doktrynie religijnej. Nie od razu, ale stopniowo, dotychczasowe kościoły zostają przebudowane lub  przekształcone w luterańskie domy modlitwy. A to związane jest z całkowitą likwidacją dotychczasowego wewnętrznego wyposażenia. Proces ten nie następował jednak bezkonfliktowo. Tam gdzie ludność była szczególnie przywiązana do tradycji i wiary przodków, dochodziło do licznych wystąpień i rozruchów na tle religijnym.

Na naszych terenach, stanowiących pogranicze polsko-litewsko-pruskie, porośniętych niezamieszkaną pojaćwieską puszczą, sytuacja była pod tym względem szczególnie złożona. Od chwili ostatecznego pogromu i wyparcia Jaćwingów, tereny te, były prawie całkowicie bezludne. Sytuacja taka utrzymywała się przez ponad 150 lat. W tym czasie tylko sporadycznie wkraczały na ten teren maleńkie grupki ludzi z terenów sąsiednich, głównie Mazowsza i Litwy. Po sekularyzacji proces zasiedlania tego terenu rozpoczął się i stopniowo nabierał przyspieszenia. Napływ osadników cały czas szedł prawie wyłącznie od strony Mazowsza i Litwy, nie zaś od zachodu, czyli z terenów opanowanych przez osadnictwo niemieckie i mocno zniemczonych autochtonicznych potomków dawnych Prusów. Ludzie, którzy tu napływali, nie tylko posługiwali się wyłącznie językiem polskim lub litewskim, o czym świadczą choćby nazwy zakładanych przez nich osad, ale również byli to ludzie wychowani w wierze rzymsko-katolickiej. Jednak władza, ustanawiana przez księcia Albrechta Hohenzollerna na nowo zasiedlanych terenach, była wyłącznie niemieckojęzyczna i wyłącznie luterańska. Dlatego też kierunek działania tej władzy, zarówno świeckiej jak i duchownej, był nastawiony na to, by wykorzeniać u tej ludności zarówno język ojczysty jak i dotychczasowe religijne przekonania. Władze szybko zorientowały się jednak, że nie jest to takie proste, szczególnie w odniesieniu do spraw duchowych. Kwestie języka można było rozwiązywać stopniowo metodami administracyjnymi. Język urzędowy, język dokumentów, aktów prawnych rozporządzeń władz – był bowiem językiem niemieckim. To wymuszało na mieszkańcach konieczność jego nauki, a wszelki opór w tym względzie mógł polegać wyłącznie na, w miarę swobodnym posługiwaniu się językiem ojczystym tylko w mowie potocznej, w rodzinie, w środowisku znajomych i przyjaciół.

Znacznie większy problem miały władze ze zmuszeniem katolików do zmiany swoich religijnych przekonań. Tu nie mogły być zastosowane nakazy administracyjne, rozkazy książęce, czy też metody represyjne. To wymagało działań bardzo ostrożnych i rozważnych, aby nie prowokować sprzeciwu, rozruchów czy otwartego buntu. W tym obszarze, działania władz, były więc nacechowane wyjątkową przebiegłością i perfidią, polegającą na stopniowym, powolnym, niemal niedostrzegalnym wprowadzaniu zmian w obrzędach kościelnych, które początkowo prawie nie różniły się od obrzędowości katolickiej. Dopiero z upływem czasu poszczególne elementy tej obrzędowości, niezgodne z obowiązującą doktryną, były albo przekształcane, albo stopniowo eliminowane.

W nowozakładanych miastach takich jak Gołdap, dużych osadach i wsiach takich jak: Górne, Banie Mazurskie, Grabowo czy Dubeninki,  na przełomie wieku XVI i XVII budowano nowe kościoły. Ich styl późnogotycki, wewnętrzny wystrój i wyposażenie nie odbiegały zbytnio od wyglądu i wystroju ówczesnych kościołów katolickich. Posiadały ołtarze, figury i obrazy świętych, konfesjonały i zakrystie. Czyli wszystko to czego religia luterańska nie uznawała, co było w niej zakazane. Wszystko to było robione po to, aby nowi osadnicy nie przeżyli szoku w zderzeniu z nową luterańską rzeczywistością. Nawet nabożeństwa jakie tu odprawiano tylko trochę początkowo różniły się od nabożeństw katolickich. Wszelkie zmiany wprowadzano ostrożnie i powoli. Wykorzystywano w tym celu remonty świątyń po pożarach lub wojennych zniszczeniach. Wtedy likwidowano w nich wystrój i wyposażenie niezgodne z obowiązującą doktryną religijną. Ostatecznie dopiero pod koniec XVII wieku zlikwidowano w naszym białym kościele wielki ołtarz i w jego miejsce wprowadzono luterańską ambonę. Natomiast konfesjonały, choć od dawna nie używane, zachowały się w nim jeszcze do 1770 roku. W następnych latach, kiedy ocalała w mieście ludność katolicka została objęta opieką jezuitów z Królewca, kiedy wybudowano kościół katolicki (obecnie św. Leona) i powołano samodzielną katolicką parafię, z protestanckich świątyń ostateczne zniknęły resztki wszelkiego wcześniejszego kamuflażu. Katolicy mieli już bowiem swoją własną nową świątynię.

Mimo to, jeszcze w trakcie odbudowy naszego kościoła ze zniszczeń ostatniej wojny, ks. Aleksander Smędzik odkrył wśród gruzów ślady zniszczonej starej zakrystii. Wysnuł na tej podstawie całkowicie błędny wniosek, że świątynia nasza była od początku kościołem katolickim. Nie. To nie jest prawda. Od początku była ona budowana jako świątynia ewangelicka. Natomiast odkryte resztki dawnej zakrystii, to są tylko ślady wcześniej opisanego kamuflażu, który, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, miał ówcześnie rządzącym dopomóc w indoktrynacji katolickiej ludności napływającej na teren luterańskich Prus z katolickiej Polski i Litwy. Miał umożliwić tej ludności w miarę łagodne, bezkonfliktowe przejście od wiary przodków, do religii narzuconej im przez panujących w Prusach Hohenzollernów.

Mieczysław Ratasiewicz


Aktualności

Powiązane artykuły

2 komentarzy do “Cuius regio eius religio

  1. egna

    bardzo ciekawe!

  2. Anka

    Gdy oglądałam film o Gołdapi, pomyślałam o Panu Ratasiewiczu. Szkoda, że nie mógł w nim wystąpić. Miałby zapewne dużo ciekawego do powiedzenia, bo nie tylko pisać świetnie umiał, ale także mówić.