Jeden z pisarzy powiedział: „Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym”. Co prawda Terry Pratchett nie odkrył tym samym Ameryki, ale ten aforyzm w dużej mierze pasuje do sześcioletnich działań gołdapskiego samorządu gminnego.
Wszak publiczną reakcję burmistrza Tomasza Rafała Luto, nawiązującą do wykorzystania ogromnych środków na czesne (jego m.in.) studiów podyplomowych, bez ryzyka można określić nie tylko jako skandal, ale po prostu jako kpinę z wyborców (dodawszy do tego datę zarządzenia w tej sprawie). Niestety, na wczorajszej sesji nie było dyskusji na ten temat. Studia są oczywiście ważne i dokształcanie doceniam, tyle że jeśli idzie o zarządzanie nic nie zastąpi odpowiednich predyspozycji i zwłaszcza burmistrz, korzystając w tym celu ze środków publicznych, powinien zachować umiar.
Przypomnijmy przy okazji, że przed swoją pierwszą kadencją Tomasz Rafał Luto obiecał, że o 50 tysięcy rocznie zmniejszy swoje pobory, ale większość radnych bez „mrugnięcia oczami” zaakceptowała potem mu podwyżkę. Już ta obietnica była, moim zdaniem, wystarczającym argumentem, by tej podwyżki burmistrzowi nie przyznawać. Ten fakt można również traktować w kategorii kpiny oraz jako jeden z symptomów gołdapskiej samorządowej „normalności” i „transparentności”. Również do gołdapskiej samorządowej „normalności” zaliczam przymykanie przez większość radnych oczu na rozbabrane i niedokończone przedsięwzięcia (do tej pory tylko nieliczni zwracają na to uwagę). Chociaż trzeba przyznać, że wtorkowa sesja była pewnym zwrotem, ponieważ można powiedzieć, że burmistrz dostał coś w rodzaju żółtej kartki…
Nie będę jednak tego tematu rozwijał, bo wciąż liczę na to, że wreszcie na sprawę czesnego zareaguje przewodniczący Rady Miejskiej – Wojciech Hołdyński. Zajęcie się tym skandalem jest, moim zdaniem, również jego obowiązkiem, nie tylko komisji rewizyjnej. Jego obowiązkiem jest również zadbanie o to, by radny Andrzej Tobolski znalazł się w jakiejkolwiek komisji Rady Miejskiej.
Ale cóż, radny Tobolski najwyraźniej przestraszył gołdapskich radnych, którzy nie głosują za jego członkostwem w komisji, tym samym się kompromitując. Czyżby część z radnych miała coś do ukrycia? A może ktoś tej części radnych proponuje po prostu myślenie i uświadomienie sobie, że rolą radnego jest praca na rzecz gminy i zwracanie uwagi nie tylko na interes swojej rodziny oraz swojego okręgu. Oczywiście, nie traktuję Andrzeja Tobolskiego bezkrytycznie, gdyż (nim został radnym) część jego publicznych wypowiedzi była według mnie co najmniej kontrowersyjna.
Nawiążę natomiast krótko do dwóch propozycji Tomasza Rafała Luto – jednej zawartej we wspomnianej publicznej wypowiedzi; drugiej wyartykułowanej na przedostatniej sesji. Podczas tamtego posiedzenia Tomasz Rafał Luto zasugerował przewodniczącemu, by ten wprowadził jakieś dodatkowe reguły, jeśli idzie o dyskusje odbywające się na sesjach. Tu użył nawet słowa – „etyczne”. Zatem pytanie do panów – przewodniczącego i burmistrza…
Kto podczas czterech ostatnich sesji lepiej wypadł etycznie i merytorycznie – Luto, czy Tobolski? Niech pan przewodniczący uważnie przejrzy nagrania.
Panie przewodniczący – burmistrzem się jest „aż” i burmistrzem jest się „tylko”. To drugie obowiązuje przynajmniej na sesjach – burmistrz podczas sesyjnych dyskusji nie ma większych praw niż radni.
Teraz nawiązanie do sfilmowanej wypowiedzi burmistrza, konkretnie do „serdecznego” zaproszenia Marka Mirosa na wspólną rozmowę… Panie burmistrzu Tomaszu Rafale Luto – pan już się wystarczająco „poumawiał” z różnymi osobami. I mam tu na uwadze nie tylko „umawianie się” z byłymi i obecnymi szefami gminnych instytucji, byłą radną powiatową czy byłym wiceburmistrzem Jackiem Morzym. Dotyczy to oczywiście spraw zawodowych i związanych z lokalną polityką…
Fot. pixabay.com