Jan Steć podsuwa ciekawy pomysł – jak pomóc w trudnym okresie m.in. zakładom fryzjerskim i kosmetycznym. Niżej cytujemy jego propozycję.
Jeśli pomysł się spodobał – bardzo proszę o udostępnianie
Idąc ostatnio ulicami naszej Gołdapi postanowiłem sprawdzić, co dzieje się w lokalu „mojej” fryzjerki, popatrzyłem też na szyld odwiedzanego niegdyś 🙂 gabinetu kosmetycznego. Oba oczywiście, jak przewidywałem, zamknięte „do odwołania”. Z przykrością pomyślałem sobie, jak może czuć się osoba, której jedynym często dochodem był klient, który się strzygł lub klientka, która robiła sobie paznokcie lub jakiś zabieg na twarz. Pomyślałem też o klubach fitness, które – zamknięte – przeżywają zastój i najnormalniej w świecie nie mają na płace dla pracowników, na czynsz… To oczywiście rozciąga się też na inne usługi, firmy, zakłady… One wszystkie muszą jakoś przetrwać dopóki klienci do nich nie wrócą. Bo przecież kiedyś i tak wszyscy znów będziemy się strzyc, panie (i niektórzy panowie 🙂 ) odwiedzą swoje kosmetyczki, pójdą do klubu fitness, itd… Tylko, że być może nie wszystkie te „nasze” ulubione miejsca usług wytrzymają ten jałowy czas… 🙁
Wróciłem do domu, ale z tyłu głowy ciągle miałem widok tych szyldów i było mi zwyczajnie przykro. Usiadłem i zacząłem o tym myśleć.
I…
Wpadła mi do głowy taka oto myśl…
A gdyby tak każdy z nas skontaktował się teraz ze swoim ulubionym fryzjerem, swoją kosmetyczką, swoim klubem fitness, itd… i zaproponował wykupienie „usługi na przyszłość”? Z realizacją wtedy, kiedy to znów będzie możliwe? Zapłacilibyśmy im teraz, to pozwoliłoby im przetrwać, a usługi odebralibyśmy po epidemii?
W praktyce wyobrażam to sobie tak:
Kontaktuję się z moim usługodawcą (np. fryzjerka) , proponuję wykupienie 10 strzyżeń (25 zł x 10 = 250 zł ), czy też ilu tam kto chce (2-5 strzyżeń) z realizacją po otwarciu zakładu. Pani fryzjerka zaprowadza specjalny zeszyt, zapisuje usługę (może wydać jakąś kartkę, wizytówkę z potwierdzeniem przyjęcia opłaty i liczby strzyżeń) i spokojnie, mając na swoje potrzeby, czeka na otwarcie swego zakładu. Jeśli takich klientów byłoby kilku – kilkunastu … jakoś by trudny czas przeczekała. A potem świadczyła te opłacone usługi obok innych, codziennych.
To samo można by zrobić w innych „swoich” ulubionych lokalach: u kosmetyczki, klubie fitness, nawet w restauracji czy kawiarni… . A, kto wie, może przy wykupie takiej „usługi na przyszłość” nasz usługodawca zaproponowałby jakiś rabat…
I sądzę, że w ten sposób moglibyśmy wszyscy wspomóc naszych gołdapskich usługodawców w tym jakże dla nich trudnym okresie. Pomoglibyśmy im przeżyć, odrodzić się i … zachować „swoje” ulubione miejsca.
Co Wy na to?
Ja biegnę do „swojej” fryzjerki!”
Fot. pixabay.com