W czerwcowym miesięczniku literackim „Akant” można przeczytać obszerną recenzję ostatniej książki Mirosława Słapika „Najpierw był Tariat”. Autorem tekstu jest Michał Pasternak.
Michał Pasternak
Podróż marzeń
Najpierw był Tariat to najnowsza książka poety i podróżnika MIROSŁAWA SŁAPIKA. Jest to relacja z wypraw na Syberię i do Mongolii. Tytuł tej publikacji nawiązuje do jednego z mongolskich ajmaków (odpowiednik polskiego województwa), w którym wydobywa się spore ilości kamieni szlachetnych i rud żelaza.
Irkuck zauroczył polskiego podróżnika. Architektura tego miasta, na którą składają się liczne zabytki z XVII i XIX wieku rozpościera przed nim obraz rodem z rosyjskich baśni. Spokojna koegzystencja wyznawców: buddyzmu, prawosławia i szamanizmu stanowi przykład charakterystycznej dla tych terenów tolerancji religijnej. Najbardziej fascynują go mieszkańcy tego miasta. Ich uprzejmość i gościnność ujmuje pisarza. Na unikalną atmosferę Irkucka wpływa zmieszanie się historii z współczesnością, dawnej chwały z postradziecką współczesnością. Kolej transsyberyjska czy też losy polskich powstańców, którzy zapisali barwną kartę historii tego miasta – tego typu informacje świadczą o fascynacji dziejami Irkucka. Kultura rosyjska zajmuje ważne miejsce w sercu autora. Widać to chociażby po sentymencie do muzyki rosyjskich bardów. Szkoda, że przytoczone wypowiedzi irkuckich przyjaciół poety nie zostały choćby w przypisie przetłumaczone z rosyjskiego a jedynie zapisane fonetycznie alfabetem łacińskim. Przechadzając się ulicami Irkucka podróżnik zauważa, ze miejscowi mnisi buddyjscy swobodnie rozmawiają przez telefony komórkowe. To nic nadzwyczajnego. Wszak i w Polsce księża i zakonnicy coraz częściej używają tego wynalazku. Buddyjscy mnisi podobnie jak chrześcijańscy czy muzułmańscy duchowni chętnie wykorzystują nowoczesne środki komunikacji takie jak np. iternet czy prasę do szerzenia swych nauk.
Syberia to jedna z najmniej zaludnionych i najsłabiej rozwiniętych części Rosji. Da Europejczyka jej wielkość jest wręcz porażająca. Mirosław Słapik podczas wyprawy w okolice Bajkału poszukuje na tych terenach choćby najmniejszych śladów polskości. We wsi Wierszyna poznaje potomków polskich górników, którzy w poszukiwaniu pracy w 1910 roku dobrowolnie przeprowadzili się do Azji Centralnej. Pomimo, że społeczność ta już od kilku pokoleń mieszka z dala od ojczyzny, to jednak stara się kultywować polskość. Szybkie wyludnianie się tej wioski stanowi dla jej mieszkańców poważny problem. Młodzież po ukończeniu studiów na polskich uczelniach najczęściej pozostaje już na stałe w kraju przodków. Rodzice z jednej strony cieszą się, że ich dzieci mają szansę zdobyć wyższe wykształcenie za granicą i żyć bliżej tzw. wielkiego świata, z drugiej zaś martwią się, że ich pociechy mieszkają daleko od domu.
Ważnym punktem marszruty dla Mirosława Słapika był Bajkał. W pierwszym momencie ogrom wyłaniającego się z mgły jeziora wywołuje w nim uczucie jakby znalazł się nad morzem. Podróżnik odwiedził znajdujące się nad Błękitnym Okiem Syberii osady rosyjskie i buriackie. Od razu rzucił mu się w oczy kontrast pomiędzy tymi terenami a dużymi rosyjskimi miastami. Padło też ważne Pytanie o przyszłość Syberii. Autor stawia tezę, że ideologia komunistyczna skutecznie oduczyła sporą część tych ludzi przedsiębiorczości. Odwiedził również Tarbagataj – osadę staroobrzędowców. Ta grupa etnoreligijna ze względu a prześladowania ze strony władz i Cerkwi chętnie zakładała swoje osady w odległych rejonach Imperium Rosyjskiego, przyczyniając się tym samym do kolonizacji tych ziem. Pisarz spotka się z miejscowym duchownym oraz zwiedził muzeum, w którym zgromadzono wiele pamiątek związanych z tą grupą osiedleńczą.
Pustynia Gobi stała się ważnym miejscem przemiany wewnętrznej autora. To właśnie w tym miejscu Mirosław Słapik uświadamia sobie kruchość i przemijalność człowieka. Chwila wyciszenia pozwala mu na wejrzenie w głąb siebie. Wszechogarniająca cisza pustyni pozwoliła mu choć na chwilę zapomnieć o pędzie życia.
W drugiej części książki możemy zapoznać się z relacją Mirosława Słapika z podróży do Mongolii. Jest t już jego druga podróż do ojczyzny Dżyngis Chana. Pomimo różnic kulturowych autor szybko nawiązuje z Mongołami nić porozumienia. Rozmowy, biesiady przy suto zastawionym stole, uczestnictwo w rytuale postrzyżyn czy też gra w karty i domino powodują, iż lody te zaczynają szybko pękać.
Ogrom pustych stepów i niegościnność klimatu powodują, iż autor zaczyna w zupełnie inny sposób patrzeć na miejsce człowieka w przyrodzie. Noclegi w jurtach, a także przejażdżki wśród zaśnieżonych stepów pozwalają mu poznać tradycyjny styl życia Mongołów. Poznani przez niego ludzie są ciepli i serdeczni. Nie są jeszcze skażeni materializmem. Potrafią cieszyć się tym co mają. Wspólne zdjęcia z polskim podróżnikiem zrobione podczas jego poprzedniej wyprawy zostaną ustawione w centralnych punktach domostw i jurt. Podejście Mongołów do czasu można streścić mottem: Wszystko w swoim czasie. Zachodni turysta, aby nie psuć sobie radości z wyprawy, musi spróbować choć na krótki czas przestawić się na mongolskie pojęcie czasu. W kontekście poprzedniego zdania Mirosław Słapik dziwi się jak Dżyngis Chanowi udało się stworzyć imperium ciągnące się od Półwyspu Koreańskiego i Chin na wschodzie aż o ziemie księstw ruskich i Węgier na zachodzie. To rytm dnia i nocy oraz pory roku, a nie godziny czy minuty są do dziś zegarem dla stepowych koczowników.
Podróżnik skupia się przede wszystkim na odkrywaniu Mongolii tradycyjnej. Warto w tym miejscu nadmienić, iż kraj ten ma jeszcze drugie oblicze skupione głównie w Ułan Bator. W mieście tym mieszka wielu krezusów, którzy po transformacji ustrojowej początku lat 90-ych wzbogacili się na wydobyciu i handlu zasobami naturalnymi.
Poziom życia większości obywateli tego kraju jest niski. Wielkim marzeniem dla przeciętnego Mongoła jest zamieszkanie w małym mieszkaniu w bloku. Lokum takie stanowi o przynależności do klasy średniej. Firmy pochodzące głównie z Chin, Rosji, Wielkiej Brytanii, Kanady i USA w praktyce przejęły kontrolę nad tamtejszym przemysłem wydobywczym. Mongolia, posiadająca bogate złoża m.in.: złota, kamieni szlachetnych, węgla, żelaza, miedzi, uranu czy ropy naftowej, przy mądrych rządach mogłaby szybko wyrosnąć na potęgę gospodarczą. Nadal głównym środkiem utrzymania dla wielu rodzin jest pasterstwo i myślistwo. Poważnym problemem jest bezrobocie i alkoholizm. Częste sięganie po alkohol jest charakterystyczne dla Rosjan Buriatów. Autor wspomina, iż odmowa wypicia – w sporej ilości – alkoholu jest dla gospodarza poważną obrazą.
W Mongolii po latach ateizacji odradza się życie religijne. Mirosław Słapik zauważa, że praktycznie w każdym domostwie i jurcie znajduje się ołtarz buddyjski. Warto dodać, że w tym kraju odnawiane są obecnie klasztory i świątynie buddyjskie, które zostały zdewastowane przez komunistów. Miejsca te szybko stają się centrami lokalnych społeczności. Wzrasta też liczba wyświęconych mnichów. Ku niebu ponownie unoszą się modlitwy o pomyślność dla wszystkich istot żywych i pokój na świecie.
Bogaty materiał faktograficzny to atut tej książki. Czarno-białe i kolorowe zdjęcia mieszkańców odwiedzanych miejsc, zabytków i krajobrazów cieszą oko.
Autor opisuje swoje podróże w sposób ciekawy przez co lektura sprawia przyjemność. Mirosław Słapik zadaje też fundamentalne pytania o pojęcie czasu miejsce człowieka w świecie, dzięki czemu mam do czynienia z intrygującym reportażem podlanym delikatnym sosem metafizyki.
Pan Michał się postarał.