Wydaje się, że samorząd województwa warmińsko-mazurskiego wyszedł naprzeciw miłośnikom krajobrazu nieskażonego widokiem wiatraków. Jak podaje onet.pl: Do końca lipca samorząd woj. warmińsko-mazurskiego ma otrzymać mapę dotyczącą budowy farm wiatrowych. Zaznaczone mają być na niej miejsca, gdzie można będzie stawiać wiatraki oraz obszary, na których inwestycje takie będą niemożliwe – podały władze regionu.
Więcej pod linkiem:
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/olsztyn/powstanie-mapa-budowy-farm-wiatrowych,1,5427251,region-wiadomosc.html
P. Kolego, Sz. Panie (no bo jeszcze muszę tak mówić 🙂 etc.: po pierwsze – władze tego kraju (od których to władz także Samorząd Woj. Warm.-Mazurskiego jest uzależniony) traktuja Mazury i okolice jak Dzikie Pola…. albo Tereny Indiańskie (to a propos amerykańskiej terminologii, która obowiązywała jakieś 100 lat z okładem temu nazad)); chodzi mi o jakość dróg (tzw. „niedostępność komunikacyjna” naszego regionu), i o generalne traktowanie „per noga” tych naszych Mazur Garbatych; po układzie jałtańskim, i poczdamskim, byli tacy niemieccy i zachodni politologowie, którzy twierdzili, że skoro Stalin się uparł (nie cierpię Stalina, żeby była jasność), i dał nam dużą część tych Prus Wschodnich, to „polska gęś się tym udławi”; nie mam w poważaniu ani tzw. zachodnich aliantów (chyba wiadomo za co), ani – tym bardziej – postwojennych Niemców; ale oni, chyba, kurde mol, mieli rację! bo my się dławimy tym, co żeśmy otrzymali; ja ciągle jestem pod wrażeniem tego, z jaką odpowiedzialnością nasi radni obracają każdą złotówkę z rewersu na awers, zanim ją wydadzą (nie podlizuję sie, po prostu – takie mam zdanie, po tych niezliczonych komisjach i sesjach, w których brałem udział); nie twierdzę, że są bezbłędni, ale – w zestawieniu z beztroską w wydawaniu państwowej kasy, która charakteryzuje tzw. urzędy centralne – no to pełen szacun (że sobie pozwolę na kolokwializm); a teraz a propos wiatraków: nasze dwie ościenne gminy są biedne jak mysz kościelna; wystarczy jeden z drugim obrotny lobbysta, zadeklaruje parędziesiąt tys. zł na parafię, czy na szkołę – i – za przeproszeniem: dooopa blada – wszyscy są „kupieni”, dlatego w cudzysłowie kupieni, bo ich nikt nie kupuje, żadnych korzyści osobistych: no, ale szkoła ma ocieplenie, ksiądz dobrodziej wyremontuje dach, czy zrobi nowe witraże…. – no i owieczki biją brawo! jakaś konkluzja by się przydała … i z tym mam problem; może tak, jak Młynarski śpiewał: „róbmy swoje”, i myślmy! i skoro umiemy liczyć, to liczmy na siebie…; wiem, że to tylko lekkie dotknięcie istoty problemu (i nie tylko o wiatraki chodzi); z pewną taką nieśmiałością – proszę o głosy polemiczne, dodatkowe opinie, czy nawet votum separatum; zacznijmy rozmawiać o naszych Mazurach!
Mazury to jest perła w koronie Polski i należy o nie dbać .Pozdro.
” Mazury Cud Natury ” to jedna wielka pomyłka w kontekście nieokiełznanego parcia urzędników i koncernów w kierunku zawiatraczenia Naszych Mazur. Mam nadzieję, że w związku z rysowaniem planów przez Władze wojewódzkie wszystkie postępowania administracyjne dotyczące budów kolejnych elektrowni wiatrowych zostaną zawieszone.
Dlaczego nikt nie mówi o tym że w przypadku postawienia wiatraków i wpływów z tego tytułu do budżetu, zostaje im zmniejszona subwencja państwowa. Dlatego gminom których budżet opiera się w dużej części na dotacjach i subwencjach po prostu się nie opłaca. Ale opłaca się osobom na których działkach będą budowane wiatraki. zachęcam do zagłębienia się w informacje dotyczące właścicieli terenów przeznaczonych pod tego typu inwestycje.
Rację ma olo, tutaj dokładne wyliczenia: http://kochamymazury.pl/stowarzyszenie/aktualnosci/143-dochod-gmin-z-wiatrakow.html