Ta choroba nie spada na człowieka nagle

TEKST PROMOCYJNY

Zapis wywiadu z Mortenem Olsenem, trenerem duńskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej, udzielonym w czasie konferencji prasowej, która odbyła się w Warszawie 25 kwietnia 2012.

Reprezentacja Danii podczas zbliżających się piłkarskich mistrzostw Europy zagra w uznawanej powszechnie za najtrudniejszą grupie B

Jeśli uda nam się awansować do ćwierćfinału, to chciałbym zagrać w nim z Polską. Nigdy jeszcze nie przegrałem z polską drużyną narodową, zarówno jako piłkarz, jak i trener. Nie oznacza to jednak, że uważam ten zespół za słaby. Macie kilku bardzo dobrych zawodników, np. Roberta Lewandowskiego, Dariusza Dudkę, Ludovica Obraniaka, Marcina Wasilewskiego czy Wojciecha Szczęsnego.

Po stronie biało-czerwonych będzie rola gospodarza turnieju. Zawsze przy okazji tego typu imprez obserwujemy, jak duże ma to znaczenie. Najważniejszy będzie pierwszy mecz. Jeśli Polakom uda się wygrać z Grekami, to na fali entuzjazmu, wspierani przez tłum kibiców, mogą zapewnić sobie kwalifikację do kolejnego etapu.

Duńczycy zmierzą się w grupie B z Holendrami (9 czerwca w Charkowie), Portugalczykami oraz Niemcami (kolejno 13 i 17 czerwca we Lwowie).

Mamy bardzo trudnych rywali, wszyscy są wymieniani w gronie kandydatów na zwycięzców turnieju. Różnica polega na tym, że oni muszą wygrać, a my możemy i na tym będziemy bazować.


W czasie Euro-2012 kadra prowadzona przez Pana od 12 lat mieszkać będzie w Kołobrzegu. Zanim 4 czerwca ekipa zamelduje się w hotelu Marina, przygotowywać się będzie przez dwa tygodnie w ojczyźnie.

Nasi piłkarze grają w ośmiu różnych krajach, stąd niełatwo wszystkich zebrać. Zgrupowanie zaczynamy w połowie maja, ale drużyna będzie w komplecie dopiero 21 maja. W kolejnych dniach mamy zaplanowane dwa mecze towarzyskie – 26 maja z Brazylią w Hamburgu i tydzień później z Australią w Kopenhadze. Wciąż obserwujemy poszczególnych zawodników, ale co do większości jestem już zdecydowany. Czekają nas spotkania z bardzo wymagającymi rywalami, więc potrzebuję sprawdzonych i doświadczonych graczy.

Jak Pan komunikuje się z zawodnikami na boisku?

To jest trudne, choć mimo tego, że używam aparatów słuchowych, funkcjonuję normalnie jak każdy inny trener. Trzeba pamiętać, że na boisku jest straszny hałas, a ludzie wokół cały czas krzyczą. Zanim zacząłem nosić aparaty słuchowe, miałem spore z tym problemy…

W jakich sytuacjach zaczął Pan zauważać problemy ze słuchem?

Moje problemy zaczęły się 20 – 25 lat temu i od razu czułem, że są to te same problemy z jakimi borykała się moja matka. Mama miała schorzenie zwane otosklerozą. Choroba ta nie spada na człowieka nagle, postępuje powoli i dla mnie zaczęła się gdy dobiegałem trzydziestki. Pierwsze 15 lat od zauważenia gorszego słyszenia nie były aż takim problemem, ale gdy dostałem swoją pierwszą pracę jako trener w Niemczech, w FC Köln, było już bardzo ciężko.

Byłem wtedy lekko po czterdziestce i tak jak w tej chwili uczestniczyłem w zorganizowanej dla mnie konferencji prasowej. Wtedy ktoś zadał jakieś pytanie z 10 rzędu, a ja musiałem dopytywać „Przepraszam, o co Pan pytał?”.

Pamiętam, jak przez całą moją młodość moja matka, zanim zaczęła używać aparatów słuchowych, też ciągle wszystkich pytała „Co powiedziałeś?”. To było bardzo irytujące dla całego otoczenia, a także dla niej samej. Potem zaczęła nosić aparaty słuchowe i pamiętam, że były bardzo duże.

Tak więc moje życie miało wyglądać podobnie, miałem coraz większe problemy w komunikowaniu się z otoczeniem, przyjaciółmi i rodziną. Zwłaszcza w większych grupach, np. w czasie spotkania z przyjaciółmi, gdy ktoś opowiadał dowcip, a ja śmiałem się w niewłaściwym momencie… to było bardzo krępujące…

Niedosłyszenie jest więc sprawą jakości życia i funkcjonowania wśród ludzi. Wtedy jednak myślałem tylko o wielkich aparatach słuchowych mojej mamy i jakoś nie potrafiłem zaakceptować takiego rozwiązania dla siebie.

A potem przyszedł rok 2000 i dostałem nową pracę, tę samą, którą teraz wykonuję – czyli trenera duńskiej reprezentacji narodowej i znów zwołano z tej okazji konferencję prasową. Pamiętam, że pierwszym zdaniem, które musiałem wypowiedzieć do mediów było – „Przepraszam, ale dobiegam pięćdziesiątki i nie wszystko w moim ciele funkcjonuje bez zarzutu, a na pewno nie słuch, więc abym Państwa słyszał, muszą Państwo mówić bardzo wyraźnie”.

Następnego dnia firma Widex przysłała mi list ”Możemy Panu pomóc”. Ja na to „Oczywiście że możecie mi pomóc, ale ja nie chcę tych wielkich aparatów”. Okazało się jednak, że już 12 lat temu produkowano te maleńkie aparaciki (tu Morten Olsen wyjmuje jeden z nich z ucha), chowane głęboko w uchu i właśnie w takie się zaopatrzyłem. Przyzwyczaiłem się do nich od razu, a moi znajomi często w rozmowie ze zdumieniem zauważali, że słyszę normalnie i z entuzjazmem pytali „O, widzę, że znów dobrze słyszysz!” Ja wtedy odpowiadałem, „Tak, byłem u lekarza, miałem coś w uchu”. Nikt nie był w stanie zobaczyć i domyślić się, że mam aparaty w uszach. Teraz są inne czasy – ludzie nawet chwalą się swoimi aparatami słuchowymi, bo są ładne, a poza tym młodzi noszą w uszach przeróżne urządzenia do słuchania muzyki i nikt nie robi z tego problemu.

Ja mogę być tylko wdzięczny firmie Widex, że zareagowała, bo w przeciwnym razie czekałbym jeszcze wiele lat, aż problem stałby się niemożliwy do zniesienia. Teraz widzę, że byłem głupi, bo powinienem był zrobić ten krok co najmniej 5 lat wcześniej. To naprawdę jest kwestia jakości życia.

Dlaczego więc tak długo Pan zwlekał?

Wie Pan jak to jest, miałem wciąż czterdzieści parę lat i myślałem o sobie, że jeszcze dobrze wyglądam, obawiałem się że to mnie jakoś oszpeci. A teraz widzę, że nie było się czego obawiać, i każdej niedosłyszącej osobie doradzam taki krok. Nie sądzę, żeby ktoś z Państwa tu obecnych widział że noszę aparaty?  Już nie jestem piłkarzem, ale ciągle jeszcze biegam, pocę się, a potem wskakuję pod prysznic i wierzcie mi Państwo, zapominam, że w ogóle mam te aparaty, zupełnie nie czuję, że mam coś w uszach, poza tym tylko, że słyszę o wiele lepiej!

A czy w takim razie także kładzie się Pan spać w aparatach?

Nie, na noc je zdejmuję. Wie Pan, moja żona jest moim policjantem i pilnuje, żebym o aparatach nie zapomniał (śmiech). Prawda jest taka, że nie mogę bez nich funkcjonować, a teraz kiedy będę siedział na ławce trenerskiej w czasie EURO 2012, najważniejsze jest, żebym nie zapomniał o tym (tu Morten Olsen pokazuje maleńkie baterie).

Jak często trzeba wymieniać baterie?

O, nie tak często, naprawdę długo wytrzymują. Baterie też są coraz lepsze, więc akurat to nie stanowi żadnego problemu. Ważne, żeby nie zapomnieć ich mieć przy sobie. Oczywiście jak przegramy mecz, to wolałbym ich nie mieć w aparatach i nie słyszeć, jak wszyscy będę narzekać! Wtedy wolałbym powiedzieć, „Przepraszam, nie mam dziś baterii w aparacie, nie słyszę co mówicie..” (śmiech)

A tak serio, to bez aparatów nie mógłbym w ogóle funkcjonować, dlatego ważne jest żebym je zawsze miał w uszach.

Chciałbym bardzo podziękować, za to o czym Pan nam tu opowiedział, bo to jest właśnie ta największa siła, która może przełamywać stereotypy, kiedy człowiek znany i szanowany mówi o tym, jakie miał problemy, czego się obawiał i jak te problemy rozwiązał. Tak sobie myślę, że może za kilka lat spotkamy się w tym miejscu z jakimś polskim trenerem, niekoniecznie piłki nożnej, również utalentowanym, który po prostu opowie o swoim problemie ze słyszeniem, zwyczajnie aby pomóc innym ludziom.


Więcej informacji na temat nowoczesnych aparatów słuchowych oraz bezpłatnych badań słuchu można uzyskać w punkcie protetyki słuchu AUDIOFON,  Gołdap  ul.Słoneczna 9  tel.87 615 29 17, lub dzwoniąc na numer infolinii 801-600-700 (opłata jak za połączenie lokalne)

TEKST PROMOCYJNY

 


Aktualności

Powiązane artykuły