Był czas, kiedy słowo hangar kojarzył się sporej części gołdapian z czymś bardzo konkretnym. Ze stanicą żeglarską, miejscem spotkań. Po prostu z czymś fajnym. Na pewno jeszcze wielu z nas pamięta las żagli na gołdapskim jeziorze, albo łodzie wyścigowe, bo takowe też po naszym akwenie pływały.
Gdzieś na przełomie dwóch ostatnich dekad zainteresowanie żeglarstwem na jeziorze Gołdap spadło niemal do zera. Ostatni animator Zdzisław Sadowski, wraz z Wojciechem Nadgłowskim próbowali jeszcze organizować wyprawy naszej młodzieży na tak zwane „Niedźwiedzie mięso”. Starsi żeglarze wspominają legendarnego pana Janonisa, który od początku, niczym dobry duch, opiekował się hangarem.
Zaś w hangarze wiele się wtedy działo, bo były i ogniska, i pierwsze miłości, i nauka prawdziwych umiejętności żeglarskich. „Za chwilę” po hangarze nie będzie już śladu…
Przyglądając się już resztkom hangaru, kilka miesięcy temu wraz z doktorem Sadowskim postanowiliśmy upamiętnić gołdapskie wodniactwo w formie niewielkiej książki. Redakcja potrwa pewnie jeszcze z rok (gdyż wcześniej wydawnictwo „Z bliska” musi jeszcze wydać wspomnianą historię gołdapskiej kolei), ale postanowiliśmy w formie zwiastuna zaprezentować kilkadziesiąt fotografii z tego okresu, licząc na to, że dzięki temu, internauci jeszcze wzbogacą nasze zasoby i przyczynią się w ten sposób do dowartościowania tej publikacji.
Szkoda;Pozostają tylko wspomnienia;faktycznie Rybakówka albo Harcerska Plaża tak nazywał się teren na ,którym stał hangar;fajne czasy;
Prawdopodobnie „Harcerską” czeka taki sam los jak „Wojskową” pozostaną zdjęcia i wspomnienia. Żal….