Zanim zacytuję dwoje komentujących ostatnią sesję Rady Miejskiej to pozwolę sobie przypomnieć fakty, które powinny były dać naszym samorządowcom (i niektórym urzędnikom) do myślenia i sprowadzić ich na ziemię. Ale jak widać, niektórym do tej ziemi jest bardzo daleko. Mam tu również na myśli partnerski projekt uwzględniający m.in. budowę amfiteatru nad jeziorem Gołdap.
Pierwszy przykład może wydać się nieadekwatny, ale, moim zdaniem wiele mówiący. Otóż, w ubiegłym roku, po raz pierwszy może od dwóch dekad, był problem z wypłaceniem nauczycielom w czerwcu (bo w gminie Gołdap tak to praktykowano od wielu lat) tzw. „wczasów pod gruszą”. Prawo oczywiście tego nie zabrania, tylko ten fakt może jednocześnie świadczyć o tragicznej sytuacji finansowej gminy Gołdap. Podobne przykłady można mnożyć w kontekście budżetów gminy i gminnych instytucji.
Drugim przykładem jest oczywiście zakład przyrodoleczniczy, który bym nazwał „kompleksem Mirosa”. I pomijam tu sposób realizacji inwestycji, ale mam na uwadze sam pomysł – z jednej strony nierealistyczny finansowo, z drugiej sprowadzający się do wydumanego architektonicznego koszmaru, paradoksalnie staroświeckiego, niepasującego do trendów – mnie (i nie tylko mnie) kojarzący się z, zaprojektowanym przez Oscara Niemeyera, miastem Brasilia, w którym ludzie nie chcą mieszkać. Architektura drewniana, nawiązująca do lokalnej historii, najwyżej jednopiętrowa, nie musi być staroświecka. Przeciwnie – taka chyba bardziej się wpisuje w otoczenie promenady.
Zmierzam do pytania… Czy każdy nowy samorząd musi już na początku dawać pokaz w postaci nowych inwestycji, które trudno jest zaliczyć do wyjątkowych potrzeb? Wydaje mi się, że nie, bo czasem niezbędne są wakacje inwestycyjne, jeśli idzie o realizację dużych przedsięwzięć. Nawet jeśli są do wzięcia środki zewnętrzne, bo przecież i to wymaga wkładu własnego.
Jako gmina mamy zbyt dużo doraźnych potrzeb, w tym zabezpieczanie infrastruktury uzdrowiskowej. Mamy też wiele niewiadomych, jeśli idzie o budżet gminy. Zatem, moim zdaniem, pierwszy, najważniejszy krok to dokładna analiza budżetu wraz z dotychczasowymi wydatkami (być może to się już dzieje). Tyle, że to będzie miało sens tylko wtedy, kiedy analizą zajmie się specjalista, który nie był „zamieszany” w rządy poprzedniej ekipy. Tym bardziej, że niektórzy poprzedni radni zadawali wiele pytań w tym względzie, niejednokrotnie nie uzyskując od ówczesnego skarbnika i burmistrza rzeczowych odpowiedzi. Bo np. nie tylko mnie nurtuje pytanie – czy oprócz wyraźnego rozgardiaszu, utworzenie Wydziału Obsługi Placówek Oświatowych przyniosło gminie Gołdap wymierne korzyści finansowe?
Na uwagę zasługuje też skłonność gołdapskiego Magistratu do tworzenia kolejnych (nieobligatoryjnych) strategii, co raczej może już być objawem epidemii. To są jednak duże koszty. Nie pamiętamy już partnerskiego projektu EGO-SA (Ełk, Gołdap, Olecko, Suwałki i Augustów), który nie miał kontynuacji. Może najpierw uporządkujmy gminny plan zagospodarowania przestrzennego. Przeczytajmy dokładnie poprzednie strategie (jest też strategia rozwoju turystyki). Uporządkujmy pozorne drobiazgi, choćby związane z tzw. małą infrastrukturą i jej otoczeniem. Bo to może bardziej zachęcić turystów do odwiedzania naszego miasta niż zimna bryła zakładu przyrodoleczniczego albo amfiteatr. Brak witaczy to raczej powód do wstydu. Co do napisu „Gołdap” to może nie twórzmy kolejnego monumentu, dodając do niego dodatkowy element. Doceńmy wreszcie to czym może być w tej strefie kameralność i… przytulność. Mam wrażenie, że bardzo dobrze (w sensie oczywiście pozytywnym) potrafi się wczuć w taki klimat architekt miejski Agnieszka Augustynowicz.
Szanowni (niektórzy) samorządowcy – zacznijcie wreszcie myśleć po gospodarsku, a nie pod kątem pozostawiania po sobie pomników.
Natomiast te komentarze „wydobyłem”, ponieważ są rzeczowe i na czasie.
Donat
Pani Charkiewicz wśród działań promocyjnych przy wniosku obejmującym współpracę pomiędzy naszym uzdrowiskiem a uzdrowiskami w Augustowie i Druskiennikach wymienia takie zamierzenia jak „opracowanie wspólnej strategii marki uzdrowisk pogranicza polsko-litewskiego, opracowanie wspólnych produktów turystycznych i planów promocji”. A przecież kilka lat temu Rada naszej gminy przyjęła, płacąc za opracowanie Instytutowi Best Place 40 tys. zł, „Program promocji marki Gołdap w oparciu o funkcję turystyczną i uzdrowiskową miasta”. Tyle, że Program gdzieś spoczywa, zapewne głęboko, i raczej nikt nic z jego założeń dotychczas nie zrealizował. Dlaczego tak się stało? Może zaszkodził brak funduszy na realizację, wszak autorzy Programu zastrzegali, że dają rękojmię sukcesu tylko wtedy, jeśli gmina wyłoży na to 600 tys. rocznie. Gmina nie wyłożyła, ale za opracowanie trzeba było zapłacić. A teraz mowa o nowym opracowaniu, ciekawe, ile będzie kosztować i jaki będzie roczny koszt jego wdrażania. Może jednak warto zajrzeć do tego za które już kiedyś zapłacono i wyciągnąć najlepsze elementy, niekoniecznie za tamtejsze 600 tys. złotych?
Pola
Zawiodłam się na nowej radzie. Radni bujają w obłokach, wymyślając kolejne pomysły na wydawanie z, i tak już pustej, kasy gminy. Radzę skupić się na prozaicznych problemach, jak brudne ulice (ciągle zalega piasek po zimie), przepełnione kosze na śmieci, itd. Co z dostępem do opieki medycznej, czy to nie wstyd, że mieszkańcy miasteczka powiatowego muszą wyjeżdżać do innych miast, by zrobić badanie USG, czy skorzystać z porady lekarzy specjalistów? Co ze szpitalem? Czy jest jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu we współpracy ze starostwem?
***
Pola (w odniesieniu do Donata)
Bardzo słuszna uwaga. Wcześniej była Strategia rozwoju gminy Gołdap, bardzo interesująca, z fajnymi pomysłami, bez gigantomanii. Opłacona z naszych podatków i, niestety, chyba nic nie zostało zrealizowane. W jakim celu wydawać pieniądze na kolejne opracowania, coraz bardziej oderwane od rzeczywistości?
M.S.