Śledzę rozmaite dyskusje na temat wyników wyborów prezydenckich również na naszym, lokalnym gruncie. Podkreślam jednocześnie, że te wybory potraktowałem z mniejszymi emocjami niż poprzednie. O tym, że wygra Karol Nawrocki byłem przekonany już w stu procentach po wynikach exit poll. Bynajmniej nie kreuję siebie na proroka, bo to było moim zdaniem oczywiste.
Natomiast dyskusje powyborcze, zwłaszcza – by tak rzec – wewnątrz strony pokonanej w dużej mierze śmieszą mnie i nawet irytują.
Mom zdaniem aktywiści z KO za słabo odnoszą się do swoich własnych błędów, w tym do chaotycznej kampanii Rafała Trzaskowskiego i szkód jakich narobił im szef jednej z koalicyjnych partii, który praktycznie rozpirzył przed wyborami koalicję. Dodajmy do tego upokarzające (i groteskowe) negocjacje ze Sławomirem Mentzenem. Część aktywistów zapomina też o niespełnionych rządowych obietnicach.
Ponadto brakuje w tych dyskusjach minimum szacunku dla tych, którzy głosowali inaczej, bo oni mają prawo do własnych poglądów. I część z nich z jakichś powodów odwróciła się od kandydata KO. Miejcie zatem bardziej pretensje do siebie niż do narodu!
Oczywiście, nie jst moim zamiarem usprawiedliwianie prezydenta-elekta w kilku bulwersujących sprawach (m.in. „mieszkaniowej”), a także w kwestii jego, wzbudzających duży niepokój, poglądów. Bo tu stawiam wielki znak zapytania.
I teraz naród… Od lat dziewięćdziesiątych, zwłaszcza po wyborze na prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, pokutuje wśród wielu Polaków powiedzenie: „Naród jest przepołowiony”. I to artykułowane jest w kontekście negatywnym. Widać ci co tę „prawdę” bezmyślnie klepią nie pamiętają czym był poprzedni system.
Rozumowanie, że „naród przepołowiony” to zło, określając jak najdelikatniej, jest… nielogiczne. W Niemczech hitlerowskich naród (przynajmniej przez kilkanaście lat) w ogromnej większości nie był przepołowiony. I historia zapisała tego zbrodnicze skutki.
Uważam, że trudno o coś gorszego niż naród jednomyślny w kwestiach światopoglądowych i politycznych (pomijając walkę o wolność i sprzeciw wobec rządów autorytarnych). Jednomyślność narodu w tych aspektach to nietolerancja, uprzedzenia i w efekcie terror. Choć jednomyślności narodu na pewno by chciała jedna z polskich, partii mniejszościowych.
Oficjalnie nie byliśmy „przepołowieni” za czasów nieboszczki PZPR, jednak na szczęście w sercach większości Polaków zagrało inaczej. Potem, na szczęście bezskutecznie, ktoś chciał nas „ujednolicić” przekonaniem, że wzorcowy model to Polak-katolik, ale wtedy też w sercach większości polskich obywateli zagrało inaczej. Trzymajmy się tego.
M.S.
grafika: pixabay.com
