Mikołajki, andrzejki i walentynki zwykle pokazują, jak bardzo kochamy wielkie litery. Mamy oczywiście na uwadze słowa lub zwroty znajdujące się wewnątrz zdań – zwłaszcza w tekstach przeznaczonych dla mediów.
Andrzejki, walentynki lub mikołajki to nazwy obrzędów i piszemy je małymi literami. Kochamy też stosowanie (bez potrzeby) wielkich liter w nazwach funkcji i tytułów, choćby takich, jak: przewodniczący, burmistrz, wójt, starosta, dyrektor, premier, doktor, profesor, prezydent czy komendant (w tym wojewódzki). Są jednak wyjątki – m.in. prezydent lub minister mogą być częściami nazw instytucji. Podobnie bywa w wypadku gminy lub powiatu. Również (nadużywane) pan i pani chętnie (i niepotrzebnie) piszemy wielkimi literami. Owszem – w pismach oficjalnych to jest nawet wskazane.
Powiat gołdapski wewnątrz zdania piszemy małymi literami, gmina – małą, Gołdap – wielką, województwo warmińsko-mazurskie – małymi (z łącznikiem bez spacji). Tyle że zarówno powiat gołdapski, jak i gmina Gołdap mogą występować w pismach oficjalnych jako nazwy instytucji.
Trudno jest mieć zastrzeżenia do osób, które obwód królewiecki (teraz już królewiecki) piszą z wielkich liter, ponieważ z tym regionem nierzadko wiążą dodatkowe skojarzenia. Mimo to obwód królewiecki należy pisać z małych. Można dodać FR (Federacji Rosyjskiej).
Jednak czas najwyższy, by gołdapianie zaczęli powszechnie używać plac Zwycięstwa, a nie Plac Zwycięstwa. Choć tu już nastąpiła wyraźna poprawa.
Błędy popełnia każdy, my również i nawet najwięksi puryści językowi, toteż nie piszemy o tym, by się wymądrzać. Po prostu język polski z jednej strony się rozwija, jeśli idzie o zasób słów – z drugiej mocno „dołuje”. Bez ryzyka można stwierdzić, że większość pism urzędowych to stylistyczna i gramatyczna katastrofa. Wystarczy tylko poczytać programy sesji lub komisji, wszelkie urzędowe protokoły, albo posłuchać wypowiedzi polityków w rodzaju: „Na dzień dzisiejszy” lub „W miesiącu grudniu”…
Fot. pixabay.com