Komentarz. „Tam musi być jakaś cywilizacja”

Jak już od kilku lat widzimy i słyszymy, że burmistrz Tomasz Rafał Luto nie za bardzo potrafi używać argumentów merytorycznych, zwłaszcza, kiedy ktoś z nim się nie zgadza. Mimo to uważam, że jest burmistrzem wyjątkowym i to w skali kraju. Chętnie za to bez żadnych podstaw używa przezwisk, w rodzaju: „lokaty” (Marek Miros), TW lub „Towarzysz”. To ostatnie kieruje do mnie, chociaż nie dziwię się, że tak wiele uwagi poświęca mojej nieskromnej osobie.

 

 

 

Dlaczego od lat stosuje takie a nie inne „narzędzia pracy”? To proste, by dyskutować merytorycznie trzeba m.in. mieć wiedzę na poruszany temat i minimum przyzwoitości. Poza tym stosowanie przezwisk w dyskusji to nic innego jak tylko oznaka słabości wraz z brakiem wyobraźni.

Może bym się tym nie zajmował, tyle że od czasu do czasu ktoś podsuwa mi jakiś fragment wypowiedzi burmistrza na mój temat i podsumowując okazuje się, że już kilkakrotnie naruszył moje dobra osobiste. Najczęściej strzela „ślepymi nabojami”, snując insynuacje niepoparte faktami, choćby tę, którą powtarzał wielokrotnie, że będąc dyrektorem biblioteki z budżetu tej placówki sfinansowałem wydanie książki radnemu (książkę oczywiście sfinansowali sponsorzy, przelewając kwotę na konto biblioteki).

Ostatnio mocno oddał się aluzjom na mój temat, m.in. na sesji i w wystąpieniach na FB. Właściwie znalazłbym już kilka powodów, by sprawy kierować do sądu. Nie robię tego po prostu z… lenistwa i dla tzw. „świętego spokoju”. Mam też dystans do osób, które często kierują sprawy do sądu. Jednak i dla mnie w tym względzie istnieją pewne granice. Natomiast, by oszczędzić burmistrzowi wysiłku i zmniejszyć ryzyko strzelania ślepymi nabojami wraz z ewentualnym naruszaniem moich dóbr osobistych, oświadczam, iż rzeczywiście prowadzę teraz gazetę „Głos z Gołdapi” – na umowę o dzieło.

Tymczasem Luto bojąc się opozycji, zwłaszcza osób, które mu „przeszkadzają w nowoczesnym zarządzaniu” i wprowadzaniu osławionego „przełomu cywilizacyjnego”, stosuje swego rodzaju ucieczki do przodu. Jedną z nich (która rozbawiła wiele osób, nawet z regionu) było złożenie kilka lat temu zawiadomienia do prokuratury, że pewna grupa osób chce go obalić – przecież demokratycznie wybranego. W tym ja. Osoby przesłuchujące nie wiedziały za bardzo co z tą groteskową sytuacją zrobić. Cóż, pan burmistrz mógł wtedy jeszcze nie wiedzieć, że „demokratycznie wybrany” nie jest nienaruszalny, bo na tym właśnie polega demokracja. Zwłaszcza kiedy praktykuje się nepotyzm na skalę rzadko spotykaną (wraz zatrudnieniem żony w gminnej placówce) albo kiedy wykorzystuje się ogromne gminne środki na dokształty swoje i swoich koleżanek; kiedy nadużywa się służbowego samochodu; kiedy ogłasza się zapytania ofertowe na wykonanie drogi w Galwieciach już po wykonaniu tej inwestycji; kiedy ustawicznie poniża się na sesjach Rady Miejskiej opozycyjnych radnych i sołtysa. Mało tego, ktoś z popierających Luto przynajmniej dwukrotnie sugerował, że krytykowanie go (m.in. w „Głosie z Gołdapi”) jest nękaniem. Już proponowałem autorowi (lub autorom) tej genialnej konstatacji, by zamieszkał w zawiązku z tym w Korei Północnej lub w Białorusi (szkoda, że to nie padło oficjalnie z ust burmistrza). Ponadto… Gdzie panie Luto (bo to też ucieczka do przodu) jest owe „tysiąc podpisów”, potrzebnych do pozbawienia funkcji opozycyjnego radnego?

Dalsza część tekstu pod ilustracją.

Komentarz. Gołdapska „mafia”

Do ucieczek do przodu zaliczyłbym też wezwanie przedsądowe, podpisane przez burmistrza Gołdapi z „nakazem” bym zamieścił sprostowanie dotyczące jednej z błędnych informacji, którą zamieściłem na tym portalu. Uwaga słuszna, naganna pomyłka i przyjąłem tę uwagę z pokorą (choć przed sesją poprawiłem błąd). Natomiast mam nieśmiałą sugestię – by takie dokumenty burmistrzowi pisał ktoś, kto ma minimalne pojęcie o stylu, gramatyce i interpunkcji. By nie robił ortografów (choćby brak wielkiej litery na początku tytułu wpisu jest ortografem). Któż jednak nie popełnia błędów. Też niemało popełniłem i nie uważam siebie za osobę bez wad…

Dalsza część tekstu pod ilustracją.

To tylko nieliczne przykłady „nowoczesnego zarządzania” Tomasza Rafała Luto, a właściwie kropla w morzu.

Wracając do słowa „towarzysz” używanego przez burmistrza w kontekście mojej osoby – może się ono kojarzyć z obecnością w konkretnej partii. Oczywiście w takiej organizacji nigdy nie byłem. Natomiast tę aluzję potraktowałbym jako przykład projekcji. Przecież panie Luto to nie ja stworzyłem w Urzędzie Miasta i gminnych placówkach klimat wczesnego peerelu. Doszło do tego, że szefowie gminnych placówek boją się u siebie obecności osób niezgadzających się z panem. Nie mam też poczucia misji ani ambicji samorządowych. Bardzo cenię swój obecny status. Jednak milczenie osoby publicznej ze skromnym wkładem w kulturę regionu, w obliczu tego co dzieje się w gminie za sprawą pana rządów, w moim przekonaniu byłoby współudziałem. Zależy mi tylko na tym, by moja gmina miała burmistrza z prawdziwego zdarzenia, młodego duchem – z pomysłami, otwartego (w tym też na inne samorządy), niekierowanego kompleksami, działającego ponad podziałami.

Za to na koniec mam dobrą wiadomość…  Za sprawą Luto przełom cywilizacyjny w gminie Gołdap rzeczywiście nastąpił i to wyraźnie. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że ci radni, którzy odruchowo przyklepują wszystko co im burmistrz zaproponuje, dostrzegą wreszcie, że gdzieś „tam musi być jakaś cywilizacja”, choć niekoniecznie na wschodzie i nie w głębokim peerelu.

Mirosław Słapik

 

 


Aktualności

Powiązane artykuły