W ostatnich latach odwiedzałem dosyć często panią Aleksandrę Ratasiewicz, do której, jak wielu innych znajomych zwracałem się – „Pani Olu”. Najczęściej zastawałem ją w trakcie czytania książki lub rozwiązującą krzyżówkę.
Wtedy przynajmniej dwukrotnie usłyszałem od niej: „Chciałoby się jeszcze pożyć”. Chociaż to ostatnie słowo miało dla niej wielorakie znaczenie, było również synonimem aktywności. Przecież niemal do końca uczestniczyła w życiu kulturalnym naszego miasta, choćby w bibliotecznych spotkaniach Dyskusyjnego Klubu Książki, teatrze przy stoliku i sekcji literackiej Gołdapskiego Uniwersytetu III Wieku.
Jako polonistka wykształciła kilka pokoleń młodzieży, również w dziedzinie kultury żywego słowa. Reżyserowała szkolne spektakle, przygotowywała recytatorów. Jej pasją literacką był romantyzm.
Pracę w gołdapskim Liceum Ogólnokształcącym podjęła w 1958 roku i przepracowała tu 45 lat. Wcześniej ukończyła polonistykę na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych była jednym z nielicznych magistrów nauczających w gołdapskich szkołach.
Warta podkreślenia jej komunikatywność, toteż nieprzypadkowo zdobywała nagrody w konkursach recytatorskich i krasomówczych. W kinie „Oka” prowadziła Dyskusyjny Klub Filmowy.
Miałem przyjemność wydania dwóch książek jej autorstwa – jedną z felietonami prasowymi, drugą wspomnieniową. W zatytułowanej „Gołdap i… my” tak między innymi wspomina początki swoją pracę w LO:
Zgodziłam się więc na etat w Liceum Ogólnokształcącym w Gołdapi, co babcia moja skwitowała słowami: „Boże, gdzie ciebie posłano! Czy wiesz, kto tam mieszka? Zbieranina z całej Polski, zjedzą ciebie”.
I tak nie znając zupełnie Gołdapi, miasta i ludzi, z dniem 1 września 1958 roku podjęłam pracę w gołdapskim liceum, mieszczącym się wówczas przy ulicy Wojska Polskiego 12 (dziś jest to budynek internatu Liceum Ogólnokształcącego, zaraz za sklepem Lidl, wówczas opuszczony przez wojsko budynek szpitalny, jako obiekt szkolny mieścił i szkołę, i administrację, i internat i dwa mieszkanka służbowe.
Tymczasem w tejże Gołdapi, w gołdapskim liceum dziś im. Jana Pawła II) przepracowałam 45 lat. Realizując swoje pasje reżyserskie przez cały czas prowadziłam koło recytatorsko-dramatyczne, obsługując uroczystości szkolne i miejskie, biorąc z młodzieżą udział w przeglądach wojewódzkich zespołów żywego słowa. Sama startowałam trzykrotnie w nauczycielskim konkursie żywego słowa im. prof. Z. Klemensiewicza. Trzykrotnie uczestnicząc w tymże na szczeblu centralnym, uzyskałam najpierw II miejsce, recytując „Maraton” Ujejskiego, następnie I (ex aequo z panią bodajże z Poznania) za wybór poezji syberyjskiej i wreszcie w kolejnym, trzecim starcie z tekstami o tytule „A to Polska właśnie”, była to polska poezja romantyczna, zebrana pod cytatem z „Wesela” S. Wyspiańskiego (dialog Pary Młodej i Poety) – zdobyłam I miejsce.
Pochodziła z Filipowa, który wspominała z ogromnym sentymentem:
Ale tenże Filipów, w którym spędziłam dzieciństwo i w którym mieszkała babcia (choć ostatnie lata spędziła u nas w Gołdapi) jest mi ciągle bliski. Gdy przejeżdżając tamtędy widzę dawny nasz ogród, dom zbudowany także naszymi rękami (dziś sprzedany), odwiedzam cmentarz z grobami najbliższych – serce boli.
Pani Aleksandra Ratasiewicz na pewno znalazła się w gronie gołdapian legendarnych, których wkład w dziedzictwo kulturalne naszego miasta nie sposób przecenić.