Zabrałem głos w facebookowej dyskusji na temat uczestnictwa młodzieży w życiu społecznym. Pozwalam sobie zamieścić dwie wypowiedzi – moją i prof. Wojciecha Łukowskiego. Natomiast ten wpis dedykuję szczególnie radnym związanym z gołdapską Spółdzielnią Mieszkaniową i (na zasadzie przeciwieństwa) tej grupie gołdapskiej młodzieży, która posiada już potencjał by odmłodzić (odnowić) oba nasze samorządy.
Jestem za wyraźnym odnowieniem samorządów, ale jednocześnie za docenieniem tych (niestety u nas bardzo nielicznych) aktywnych-wielokadencyjnych radnych, którzy nie utracili społecznego podejścia.
Z drugiej strony – dostrzegam od pewnego czasu w naszej gminie ludzi naprawdę młodych i otwartych, którzy mogliby się zorganizować i działać na rzecz lokalnego samorządu. Są w Radzie Miejskiej dwie lub trzy młode osoby, które mogłoby za sobą pociągnąć inne. Natomiast dotychczasowy potencjał Gołdapi jako miasta można wykorzystać znacznie bardziej efektywnie, niekoniecznie sprowadzając to do wielkich inwestycji.
Oczywiście nic wspólnego z odmłodzeniem, czy młodością, nie ma (i nie miała) według mnie „Nasza Gołdap”, która „młodość” niosła na sztandarach wyborczych. Ale skutki działalności tego ugrupowania to materiał na osobny tekst.
Dwie wypowiedzi z wspomnianej dyskusji
Mirosław Słapik:
Odnoszę wrażenie, że po kilku dekadach w lokalnej polityce mamy okres przesilenia. Na przykładzie Gołdapi coraz bardziej widoczna jest szkodliwość „wielokadencyjnych” radnych. Mam na myśli tych (niestety wielu), którzy pełnią te funkcje np. po cztery kadencje. W ogromnej większości to już nie są animatorzy, ale tacy, którym jest po prostu dobrze i nie czują nowych wyzwań. Jest im dobrze, choć nie czują samorządności. Może to paradoks, ale jestem natomiast zdecydowanie przeciwny ograniczaniu ilości kadencji wójta lub burmistrza – Gołdap jest obecnie przykładem tego, na co stać (albo nie stać) takiego szefa zarządu. Z drugiej strony w ciągu ostatnich dekad (może dwóch lub trzech) rozczarowywała mnie młodzież, zwłaszcza studenci, którzy kiedyś bywali źródłem pozytywnych przełomów, czy pozytywnych prowokacji… Po prostu kiedyś młodzież bardziej dawała rządzącym do myślenia. Wtedy środowisko studenckie miało, moim zdaniem, cechy etosu. Mimo to może od dwóch lub trzech lat widzę światełko w mroku. Są grupy młodzieży, którym „micha” nie wystarcza. Pokazały to niedawne protesty. Zatem potrzebny jest jakiś doping, by odmłodzić (częściowo) lokalne samorządy…
Prof. Wojciech Łukowski:
Poruszyłeś kilka wątków. Podzielam twój pogląd, że wielokadencyjność radnych bardzo często powiązana jest z uwiądem aktywności. Nie wychylaniem się, a często tylko fizyczną obecnością na posiedzeniach rady. Chociaż obserwując transmisje mam wrażenie, że i ona bywa połowiczna. Myślę, że w ogóle by nie było szczególnego problemu z wielokadencyjnością, gdyby była inna kultura polityczna. Gdyby burmistrz nie myślał o reelekcji za wszelką cenę. A radny nie traktował swojej funkcji jako dodatku do swojego statusu, a i gwarancji swojej pozycji szczególnie jak pracuje w szeroko rozumianej budżetówce. Super są te krzyżówki. Być radnym w mieście, a nauczycielem w powiecie czy urzędnikiem. Czy odwrotnie.
Co do młodzieży to jednak zakładam, że jest ona wewnętrznie zróżnicowana. Ale zgadzam się, że tym najmłodszym warto się przyjrzeć nieco bardziej bo dla nich społeczność lokalna staje się trzeciorzędna. Mają swoją w komórce.
(M.S.)