Potwierdzono to oficjalnie i urzędowo podczas ostatniego spotkania członków Gołdapskiej Rady Sportu w dniu 31.07.2020. Zebrani w Leśnym Zakątku po, zapewne długim, spotkaniu, licznych spiczach, deliberacjach, pro i kontra, rozpatrzeniu wszelkich możliwych wyjść stwierdzili,
że wyczerpały się możliwości dalszego działania; że, niestety, nic więcej zrobić się nie da; że mimo dotychczasowych zasług należy położywszy kropkę nad ,,i ‘’definitywnie zamknąć ten rozdział związany dotychczas bardzo mocno z Gołdapią, nami, jej mieszkańcami, i nie tylko-nami…
Działalność Rady była bardzo widoczna, słyszalna, zauważalna nie tylko na miejskim forum. Imprezy organizowane przez nią głośne były nie tylko w naszym regionie, ale potrafiły przekroczyć granice Polski, odbić się szerokim echem (co potwierdzone! w różnych rejonach globu.
Cóż…
Wszystko, co się zaczęło, kiedyś skończyć się musi i widocznie nadszedł czas, kiedy to trzeba było wykonać.
Ale Gołdapska Rada Sportu dokonała swego żywota w świetle jupiterów, uroczyście, w sposób, rzec można, godny. Pozostało mnóstwo pamiątek, wspomnień, opracowań umożliwiających co najmniej łatwe powroty do historii działalności tego organu.
Takiej możliwości nie dano innej instytucji? formie działania? grupie? (trudno właściwie nazwać działający przez kilka dziesiątków lat fenomen zwany Hangarem).
Umownie ,,Hangar”, jako że trudno zdefiniować coś, co przez długi, bardzo długi czas, gromadziło setki, jeśli nie więcej, młodych głównie mieszkańców naszego miasta, nadawało sens ich działaniom, kształtowało charaktery, dawało możliwość wyżycia się fizycznego, otwierało okna na szeroki świat, pozwalało na poznanie samych siebie, swoich możliwości, często kierunkowało dalsze koleje życia.
Tak, Hangar. Nie był tylko drewniany budynek na brzegu jeziora, będący punktem spotkań i magazynem sprzętu, był to w owych siermiężnych czasach fenomen, do dziś nie mający odpowiednika – rzecz wielka, wspólna sprawa, organizm kumulujący wielu i wiele dający w zamian.
Hangar umierał powoli. Nie można powiedzieć, że dnia tego to a tego na uroczystym spotkaniu zamknięto ten rozdział z życia gołdapian, do lamusa odkładając to, co jeszcze pozostało, i wyprowadzić sztandar.
Niestety, nie. Nie da się określić nawet w przybliżeniu terminu, kiedy to z Hangaru pozostało Nic.
Można by za taką datę np. przyjąć dzień, kiedy to na polecenie Magistratu spychacze budynek hangarowy wraz z fundamentem fizycznie zniosły z powierzchni ziemi, można też jako dzień końcowy przyjąć moment, kiedy to nikt z młodych ludzi nie pojawił się mimo obietnic na przystani w Węgorzewie – miały to być ostatnie regaty.
Ale nie to jest ważne.
Ważne jest to, że to, co zapisało tyle złotych kart – i Hangar, i GRS odeszły, chociaż w różny sposób, ale jednak – odeszły do historii naszego grodu.
Różnica polega jedynie na tym, że po GRS pozostało mnóstwo pamiątek, materiałów, a po Hangarze… Cudem uratowanych kilka pucharów zdobytych w czasie ogólnopolskich imprez, fragment pomostu na byłej przystani harcerskiej – ot, i tyle.
Zaginęła kronika obrazująca pierwsze lata działalności, coraz więcej hangarowiczów zwiedza kraj po drugiej stronie Lety, pamięć pozostałych też potrafi płatać figle.
A szkoda!
(Z.S.)