Maturę w gołdapskim LO zdawali pięćdziesiąt lat temu. Mimo to należą do tych wyjątkowych absolwentów szkoły, którzy spotykają się dosyć systematycznie. Są to dwie klasy – XIA i XI B. Tegoroczne, jubileuszowe spotkania odbyły się podczas tego weekendu.
Zdzisław Sadowski, jeden z głównych organizatorów spotkań, przygotował wszystkim niespodziankę – książkę zatytułowaną „Hangar III” zawierającą nadesłane przez część uczestników zdjęcia z lat szkolnych.
Niestety, spotkaniom towarzyszył smutny akcent – kilkanaście dni temu odszedł ich szkolny kolega – Stanisław Dzierwa.
Zdzisław Sadowski tak między innymi pisze w, zredagowanej przez siebie, książce-albumie:
Wpatruję się w stare fotografie, nasze zdjęcia z lat 65 – 69 Uważnie, powoli, jedno po drugim. Czarno-białe prostokąciki z zaklętymi w nich fragmentami naszej historii, często niezbyt wyraźne, porysowane, zmatowiałe, czasami ze śladami świadczącymi o wielokrotnym ich przeglądaniu…
Każde inne, każde zawiera utrwalony na zawsze moment, chwilkę naszego życia długości otwarcia migawki, takie, wydawałoby się, nic w porównaniu do godzin i lat które do dzisiaj minęły.
Mgnienie oka…
Ale…
Spotykamy się pół wieku po opuszczeniu szkoły średniej. Po maturze byliśmy – no właśnie? Kim? Jacy? Opuszczaliśmy szkołę z certyfikatem zwanym świadectwem dojrzałości. Ważne słowa! Świadectwo dojrzałości!
Osiemdziesiąt jeden osób. Młodych, często jeszcze niepełnoletnich, przez cztery lata trzymanych w ryzach przez szkolny regulamin, ciało pedagogiczne, rodziców.
I nagle-dojrzałość…
…Już nie chłopcy, lecz mężczyźni,
Już kobiety, nie dziewczyny,
Młodość szybko się zabliźni,
Nie ma w tym niczyjej winy;
Wszyscy są odpowiedzialni,
Wszyscy mają w życiu cele,
Wszyscy w miarę są normalni,
Ale przecież to – niewiele…
I… I cóż dalej?
Okazało się, że w dużej części przypadków rozdanie świadectw było tą chwilą, kiedyśmy to widzieli się po raz ostatni…
Rozrzuciło nas po całym (i nie tylko) kraju, każdy wydeptał własną ścieżkę życiową, ułożył swój los.
Niektórzy z nas od razu pozostali tu, w Gołdapi, część po jakimś czasie – ukończeniu studiów, zawirowaniach życiowych do Gołdapi powróciła. I my tu przynajmniej, jeżeli nie utrzymujemy bliskich kontaktów, to czasami choćby na ulicy się spotykamy. Cześć! No cześć! Do widzenia! No to do widzenia! Tyle chociaż…
Na spotkaniach klasowych spotyka się z reguły ta sama grupa osób, czasami raz czy dwa pojawi się ktoś jeszcze. Ale jest duża grupa tych, których od 1969 nie widziałem ani ja, ani nikt z tych, z którymi utrzymuję kontakty. Zniknęli. Są daleko od nas, ale zarazem – blisko.
Patrzę na ich twarze utrwalone przez fotografa, widzę ich, widzę sytuacje, które razem przeżywaliśmy, widzę siebie, Was widzę… (…)