W Braniewie odbyło się spotkanie warsztatowe związane z aktualizacją „Strategii rozwoju społeczno-gospodarczego województwa warmińsko-mazurskiego”. Spotkanie skupiło się na tak zwanych obszarach strategicznej interwencji (OSI), czyli na gminach o najmniejszym w regionie potencjale rozwojowym. Dotyczyło jednocześnie szeroko rozumianej peryferyjności.
Wśród prelegentów byli obecni: marszałek Jarosław Słoma, Lidia Wójtowicz – dyrektor Departamentu Polityki Regionalnej oraz profesorowie – Jacek Szlachta i Wojciech Dziemianowicz. Zaproszono głównie przedstawicieli gmin mających problemy rozwojowe, do których zaliczono również gminę Dubeninki i to, niestety, do ścisłej wojewódzkiej czołówki.
Powiat gołdapski na spotkaniu reprezentowali – dyrektor Parku Krajobrazowego Puszczy Rominckiej Jaromir Krajewski i Mirosław Słapik.
Zastanawiano się nad narzędziami, które mogłyby zdynamizować rozwój tych gmin, natomiast w kontekście danych przedstawionych podczas prezentacji bardzo ciekawie jawi się gmina Gołdap – jako jedna z jedenastu (gmin jest w naszym województwie 102), która zaliczyła w ostatniej dekadzie skok cywilizacyjny o 1 klasę, co ilustrują zamieszczone niżej mapki.
Również ciekawie przedstawiają się dane dotyczące m.in.: zamożności w poszczególnych gminach, zarejestrowanych podmiotów gospodarczych, środków UE na jednego mieszkańca, noclegów itd.
Na pewno problemem gminy Gołdap jest wciąż słaba dostępność komunikacyjna, ilość przedsiębiorstw z udziałem kapitału zagranicznego i brak odpowiedniej informacji o możliwościach inwestycyjnych (pomijając aspekt uzdrowiskowy). Dobrze przedstawia się uczestnictwo w imprezach gminnych.
Prezentujemy tylko kilka slajdów z kilku obszernych prezentacji.
No to bardzo ciekawe porównanie gm.Gołdap do gm.Dubeninki…pogratulować porównania i to w jakich dziedzinach!? bez komentarza
A gdzież tu porównanie, po prostu informacja (może niedoprecyzowana) – wiadomo wszystkim, że gmina Dubeninki stała się ofiarą przemian po 89. roku, zwłaszcza jeśli idzie ludność popegeerowską. Największym problemem aktualnym jest wyludnianie się tego miejsca i położenia na rubieżach województwa. Są to ważne czynniki, na które tutejsze władze mają wpływ minimalny. Wiadomo, że ciężko jest kierować taką gminą. Podczas konferencji nikt tego nie traktował krytycznie i nikt nie krytykował działalności władz gminnych – zastanawiano się nad narzędziami, które mógłby zastosować choćby samorząd województwa. Gdyby chodziło o plusy, które zauważono, to choćby możliwości turystyki wiejskiej.
Co do narzędzi, to największym grzechem władz naszego państwa był brak pomysłu (nawet brak starań) na cywilizacyjny start środowisk popegeerowskich. Ci ludzie zostali pozostawieni samym sobie. Moim zdaniem wiele do życzenia pozostawiła polityka ówczesnej Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w aspekcie zabezpieczania mienia i ogólnie pojętej gospodarności.
Pracownicy PGR-ów nie potrafili się zorganizować w momencie dla nich najważniejszym i zaprotestować. Tak zrobili i robią górnicy , stoczniowcy i inne formacje zawodowe . Takie są teraz tego efekty w byłych miejscowościach popegerowskich.Władze zrobiły jedno dobrz , gładko rozwiązały PGR-y.
Szczerze mówiąc to czekałem aż ktoś od tej strony podejdzie do zjawiska pegeerów, ponieważ, jako struktura były dla mnie swoistą patologią, bez względu na ich (niestety rzadką) rentowność. Warto natomiast zauważyć istotną różnicę między górnictwem a pegeerami – te drugie były jednocześnie miejscowościami. Takie – ni to osiedle, ni to wieś. A zatem w kontekście szeroko rozumianego rozwoju społecznego dziwadłem pozbawionym możliwości pozytywnej hierarchizacji, po prostu skoszarowaniem, bez względu na to, w jakich domostwach ci ludzie mieszkali. A to, uważam, pozbawia instynktu samozachowawczego, to czyni ludzi niezaradnymi. Warto przypomnieć, co mieli za darmo pracownicy pegeerów? czy podobnie jak rolnik indywidualny musieli wstawać o trzeciej rano, by sprawdzić, czy przypadkiem przymrozki czegoś nie zniszczyły? Rzecz jasna, nie można tego uogólniać, bowiem nie każdy ma zmysł przedsiębiorcy i jest w stanie działać na własny rachunek. Tylko na pewno narzędziem do przyzwoitego życia w dłuższej perspektywie nie były pegeery.
Dowodem na to, jak system ukształtował psychologicznie część mieszkańców pegeerów może być choćby to, o czym wspomniałeś – spółki pracownicze itd. Jeden z byłych senatorów chciał to umożliwić w okolicy Giżycka. Niestety, wtedy, ci ludzie wybrali… wyprawki.
Inna rzecz, to nie jest wina tych byłych pracowników pegeerów, bo oni przeżyli (i nierzadko przeżywają) tragedię – to, moim zdaniem, wina tych, którzy wymyślili i wdrożyli państwowe gospodarstwa rolne.
Natomiast wracając do ratowania pegeerów to po części się z Tobą zgadzam, gdyż z tym wiąże się pewien mit i warto próbować go rozwiać.
Najczęściej osoby poruszające ten temat mówią o zachowaniu miejsc pracy. Pytanie – gdyby nawet pegeery zostały to czy zatrudniałyby taką jak wcześniej ilość pracowników? Na pewno nie – w porywach może jedną dwudziestą. Zwłaszcza hodowle, by być rentownymi musiałyby przestawić się na gospodarkę intensywną. Do obsługi chlewni przemysłowych potrzeba teraz w porywach kilku osób. Ilość pracujących w rolnictwie porównać można do procentu udziału rolnictwa w całości gospodarki w krajach rozwiniętych.
Obrońcy pegeerów używają argumentu, że pegeery ratowały sporą grupę ludzi wykluczonych, bezrobotnych itd. Używający takiego argumentu nie bierze pod uwagę innych narzędzi, wszak nie ma systemów idealnych i każdy z nich kogoś wyklucza, choć są takie, które próbują to robić mniej boleśnie.
Osobiście stawiam dolary przeciw orzechom, że gdyby na naszym terenie tuż po wojnie funkcjonowała wolnorynkowa gospodarka rolna z uwzględnieniem prawdziwych spółdzielni, to wykluczonych mieszkańców wsi byłoby mniej.
Na koniec to, co jest według mnie niemal pewne… Gdyby pegeery pozostały w powiecie gołdapskim – mielibyśmy tu pobojowisko w aspekcie ekologicznym (przykład, odradzające się na szczęście jezioro Rakówek), zero turystyki, żadnego uzdrowiska i parku krajobrazowego. Mielibyśmy naprawdę totalny upadek zbliżony do tego, co dzieje się teraz w zachodniopomorskim za sprawą ferm z intensywną hodowlą. Przecież byliśmy największym pegeerem w Polsce a to już wtedy, za poprzedniego systemu, miało symptomy całkowitego rozkładu i to nie tylko gospodarczego, także mentalnościowego. Spróbujmy zatem sobie wyobrazić kontynuację tego w ostatnim dwudziestoleciu.
Tak na marginesie – świetna i wymowna aluzja do zakładania pegeerów w Polsce jest w końcówce filmu „Rozmowy kontrolowane”.
SIGNI
Moja opinia nie miała na celu obronę PGR -ów / nie byłem ich zwolennik ,ale godne potraktowanie ludzi którzy tam pracowali oraz stworzenie programów i warunków wychodzenia z tych „struktur” . Tutaj władza sie nie „popisała”.
Z gminą Dubeninki jest inny problem – wójt „zbawienie” dla gminy widzi w fermach wiatrakowych i tylko znanymi sobie sposobami przekonał do tego większość radnych. Nie myśli się o planowaniu rozwoju gminy o potencjał (przyroda, położenie, ludzie) jaki ma gmina i który w dłuższej perspektywie dałby rozwój i dochody dla wielu mieszkańców a nie dla pojedynczych jednostek i ludzi z nimi związanych. To swoisty rodzaj lenistwa ze strony władz, że nie chce się im współpracować z tymi którzy mają pomysły na rozwój turystyki, aby stworzyć strategie rozwoju opartego o turystykę i ekologię, a nie o jednorazowy zastrzyk pieniędzy z wiatraków.
Gmina Dubeninki potrzebuje nowego spojrzenia na możliwości rozwoju, a obecna władza z wieloletnim wójtem (któremu brak pomysłów) na czele tego nie zapewni.
Władze wojewódzkie powinny wspierać takie gminy jak Dubeninki, ale też stawiać warunki na jakich zasadach powinien ten rozwój się odbywać.
A w kontekście Uzdrowiska – jeśli wiatraki dalej będą stawiane w gminie Gołdap, to też tu ludzie przestaną przyjeżdżać.
Do xyz… Toteż i tak Ciebie zrozumiałem. I zgadzam się z tą opinią.
Cytuję Redakcję: (… ) Gdyby chodziło o plusy, które zauważono, to choćby możliwości turystyki wiejskiej. ( … ) Widzę, że Szanowna Redakcja i uczestnicy spotkania warsztatowego związanego z aktualizacją „Strategii rozwoju społeczno-gospodarczego województwa warmińsko-mazurskiego” dostrzegają również „ostnią deskę ratunku” i metodę wyjścia z marazmu TURYSTYKĘ. Dubeninki podobnie jak i Banie Mazurskie, a przede wszystkim władze gminne tych jednostek samorządowych dalej nie rozumieją, żę te ich zacofanie cywilizacyjne, można wykorzystać tylko w jeden sposób : Turystyka, przez wielkie ” T „. Jednak zarówno radni tych gmin jak i wójtowie żyją złudzeniami o wielkiej przemysłowej produkcji prądu, żyją czymś, co zniszczy nas wszystkich, szybką kasą, pytanie jest tylko kasą dla kogo. Dla nas czy szefów koncernów z Berlina czy też Kopenhagi ???? Prawda jest taka, że zacofanie umysłowe jest niebezpieczniejsze od zacofania cywilizacyjnego. Cywilizacyjne zawsze można zmienić, umysłowe niestety zostaje aż do śmierci.
Podczas konferencji w Braniewie odbyła się długa dyskusja o wiatrakach głównie jako o zjawisku negatywnym. Chociaż po tej dyskusji jestem w rozterce – w Gołdapi na komisjach Rady Miejskiej usłyszałem, że na powstrzymanie instalacji wiatraków może mieć wpływ nowy plan zagospodarowania przestrzennego, natomiast tam usłyszałem, że istotnym argumentem by zabronić instalacji jest… brak tego w takowym planie.
Popieram stanowiska „bociana” i „ucywilizowanego”. Walory krajobrazo- przyrodnicze są wielką szansą dla tego regionu. Turystyka ,agroturystyka ,rolnictwo
ekologiczne i przetwórstwo na bazie tego rolnictwa w tym kierunku należy iść.
Wielki czy też średni przemysł to jest mrzonka. Postawienie zaś wiatraków to jest
wielka porażka.
Biorąc pod uwagę tworzenie nowych miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, najpierw należało by unieważnić te za które urzędy gmin w Polsce nie wyłożyły ani złotówki. A takie są tworzone, finansowane lub darowane przez koncerny wiatrakowe. Tego typu działanie może być zrobione jak się nie mylę na szczeblu ministerialnym. Potem należało by się przyjżeć kwestiom udziału społeczeństwa w tworzeniu takich planów. Na dzień dzisiejszy samorządy tworzące takie plany uważają,, że podanie do publicznej wiadomości na BIP w np. 27 zakładce, której znalezienie graniczy z cudem jest zapewnieniem udziału społeczeństwa w tworzeniu tego najważniejszego na szczeblu gminnym aktu prawa miejscowego. Zaznaczam jest to akt prawa miejscowego – nie jakiś tam podrzędny plan czy strategia. Niestety urzędnicy nie rozróżniają podania do publicznej wiadomości od zapewnienia udziału społeczeństwa, poprzez zebrania, konsultacje w każdej z wiosek, których to prawo ma dotyczyć. Zapisy prawa miejscowego określają m.in jakie inwestycje na danym terenie są dopuszczalne…. itd. I Tak Szanowna Redakcjo w obu przypadkach dobrze mówiono. W przypadku braku planu Burmistrz musi wydać jakąś decyzję inwestorowi, którą zawsze można zaskarżyć. Natomiast w przypadku istnienia prawomocnego mpzp istotne jest to co w nim jest zapisane a nie to co chce inwestor z przysłowiowej Koziej Wólki.
W całej tej dyskusji zapomniałem o Gołdapi. Dużo zrobiono dobrego ,ciekawe są nowe inwestycje . Niektóre kontrowersyjne / np.wiatraki/.
Nie powinno to mieszkańców usypiać. Władzy należy patrzeć na ręce, na jej poczynania.
Również uważam, dotychczasowe władze Gołdapi zrobiły bardzo dużo dobrego dla Gołdapi. Kwestię wiatraków traktuję jako bardzo duży błąd władz, zwłaszcza, że wcześniej podjęto znakomite działania związane z Gołdap Zdrój. Nijak się mają wiatraki do uzdrowiska.